Wiosną i latem wraz z pierwszymi promieniami słońca w kierowców wstępuje nowe życie. Pojawiają się uśmiechy na twarzach, a prawa noga robi się jakaś taka ciężka. Niestety statystyki dotyczące wypadków na drogach są przerażające. W 2013 roku statystycznie każdego dnia w wypadku zginęło 9 osób, a 117 zostało rannych. Czujecie skale problemu?
To tak jakby każdego dnia dochodziło do katastrofy lotowskiego Embraera 195 LR. Co prawda większość pasażerów przeżyła, ale… robi wrażenie?
Kilka lat temu pojawiły się billboardy z hasłem: Idzie wiosna. Będą warzywa. Podniosło się larum, że jak tak można. Akcja miała na celu zwrócenie uwagi na szalejących po drogach kierowców motocykli. Ale czy tylko motocykliści zachowują się nieodpowiedzialnie? Kierowcy aut nie zostają w tyle. Co więcej, można mieć wrażenie, że konkurują z motocyklistami o to, komu uda się przyciągnąć więcej uwagi.
Niestety tak już jest, że w każdej grupie społecznej jest pewien odsetek… ludzi nieodpowiedzialnych. Wśród polskich kierowców ta grupa jest stosunkowo liczna. I nie chodzi mi tylko o to, że większość nie ogarnia podstawowych manewrów na drodze. Rozpędzanie, skręcanie i hamowanie znakomita większość ma opanowane w stopniu miernym. Niestety powolne osiąganie dużych prędkości wychodzi nam bardzo dobrze. I tu dochodzi do tragedii. Policjanci mówią o niedostosowaniu prędkości do warunków na drodze i niestety mają rację. Powiecie, że trudno… taki mamy klimat. Mało autostrad i dróg ekspresowych, a każdemu się śpieszy. No tak, ale czy aż tak bardzo nam się śpieszy, że musimy jeździć jak wariaci? Czy pozornie szybka jazda opłaca się? Piszę „pozornie”, bo chwilowe rozpędzanie się do 180km/h tylko po to, żeby za chwilę hamować do 80km/h nie ma nic wspólnego z szybką jazdą. Cytując Sobiesława Zasadę warto wspomnieć, że jazda musi być przede wszystkim płynna. Warto na to zwrócić uwagę.
Jeśli zaczniecie obserwować innych kierowców na drodze to możecie dojść do wniosku, że nawet ci pozornie najszybsi, jadą i tak w takim tempie jak reszta, która nie udaje mistrzów kierownicy. Na drogach krajowych mozolnie wyprzedzają idąc na pełnej… przepustnicy, a już w najbliższym mieście stoją dwa auta przed nami. Czasem też po prostu zjeżdżają na stację benzynową i do knajpy po kilka razy, bo albo kawka, albo woda, albo kanapka. Tacy mistrzowie wyprzedzają nas na trasie kilka razy i koniec końców osiągają cel w takim samym czasie jak my.
Dobrym poligonem doświadczalnym jest też autostrada. Najlepsza jest A2 ze względu na sposób pobierania opłat. Bramki są, tak jakby, znanymi z zawodów sportowych punktami neutralizacji. Wystarczy, że pan z szybkiego auta źle wybierze bramkę i koniec. Znowu się z nim spotykamy. Jego frustracja rośnie, bo przecież założył sobie, że 300km pokona w niewiele ponad 2 godziny. Więc co robi? Zaczyna jechać jeszcze szybciej. Jaki jest efekt? Na kolejnych bramkach znowu stanął za gościem, który ma dwustuzłotowy banknot, a pani w okienku nie ma wydać, więc musi iść rozmienić. Pan czeka i patrzy, że jego auto na ostatnim odcinku spaliło 15l/100km. W tej właśnie chwili do prawej, pustej bramki dojeżdżamy my. Czy brzmi to znajomo? Którym kierowcą jesteście?
No, ale miało być o zaskoczeniach na drodze. Co może nas zaskoczyć? Praktycznie wszystko. Inni kierowcy, piesi, zwierzęta (nie tylko domowe). Jak się nie dać zaskoczyć? Skupić się na jeździe. Wiem, że to może być trudne, ale naprawdę warto. Bardzo pomocne mogą się okazać szkolenia z zakresu jazdy proaktywnej (defensywnej). Takie szkolenia pozwolą nam na podniesienie swoich umiejętności w zakresie techniki jazdy i obserwacji sytuacji na drodze. Dzięki temu lepiej dostosujemy nasza prędkość i styl jazdy do warunków panujących na drodze. Warto też poznać zasady ecodrivingu. Jeśli chcecie nauczyć się jak oszczędzać paliwo i jednocześnie nie być zawalidrogą i płynnie poruszać się po drogach, to jest to propozycja dla was. Samo mniejsze spalanie to tylko jedna strona medalu. Druga to fakt zużycia podzespołów auta. Drogi są coraz bardziej zatłoczone i coraz mniej jest miejsca na szaleństwa. Dużo lepszym rozwiązaniem jest wybranie się na tor. Z doświadczenia wiem, że większość osób, które posmakowały jazdy po torze odpuszcza szaleństwa uliczne. I nie musi to być od razu nordschleife. Wystarczy na przykład Lublin. Można też spróbować swoich sił w KJSach.
Trening czyni mistrza. Ćwiczenia na placu z trolley’ami i na płycie poślizgowej organizuje wiele ośrodków doskonalenia jazdy w całym kraju. Jeśli będziecie wiedzieli, co może stać się z autem w różnych sytuacjach drogowych i będziecie skupieni na jeździe, to jest mniejsza szansa, że coś was przestraszy. Pozostają jednak sprawy, na które nie mamy wpływu. Są to inni kierowcy, piesi i zwierzęta.
Jak sobie z nimi radzić? Doświadczenie zdobyte na drodze pozwala od czasu do czasu „wyczuć”, co szykuje dla nas inny kierowca. Nic jednak nie poradzimy na kierowców kombajnów, ciągników rolniczych z przyczepami i zakochanych marzycieli, którzy nie patrzą w lusterka i mają ograniczoną percepcję. Tu ratuje nas jazda bez podejmowania ryzyka i dobrze dobrana prędkość. To samo tyczy się pieszych i zwierząt. Może nie wypada tak ich wrzucać do jednego worka, ale potrafią się oni zachowywać irracjonalnie. Niespodziewane wtargnięcie na drogę bardzo często kończy się źle. Najgorszymi „użytkownikami” drogi są niewątpliwie zwierzęta. Wiele z nich potrafi nas zaskoczyć po zmroku. Kiedy jedziemy drogą przez las i wydaje nam się, że można przycisnąć… Na drogę wyskakuje łoś, jeleń, sarna lub dzik. Konfrontacja z takim mieszkańcem lasu nigdy nie kończy się dobrze. W najlepszym wypadku nasze auto pójdzie do kasacji. W gorszym… Nie musze chyba nikomu tłumaczyć co może się stać po zderzeniu z łosiem?
Poza kwestiami związanymi z ruchem drogowym i jego uczestnikami jest jeszcze jeden ważny wątek związany z zaskoczeniem na drodze. Chodzi mi o stan techniczny auta. Rozerwane opony, rozpięte drążki kierownicze, przegrzane silniki i rozerwane paski klinowe lub rozrządu. To niestety zdarza się dość często. Dlaczego? Niestety poziom kultury technicznej w naszym kraju jest wciąż za niski. Poza tym procedura badania technicznego jest zbyt oszczędna (pomijam przypadki „kupowania” pieczątki w dowodzie). Za niska jest też świadomość i wiedza kierowców. Auta są serwisowane zbyt oszczędnie, a bardzo często ogranicza się to jedynie do wymiany oleju. Dobrze, że chociaż tyle. Oczywiście są auta mniej lub bardziej awaryjne, ale nawet najlepszy samochód na świecie nie da sobie rady ze starym płynem w układzie chłodzenia lub hamulcowym. Należy pamiętać, że poza regularną wymianą oleju w zgodzie z zaleceniami producenta powinniśmy wymieniać płyn hamulcowy co dwa lata, a płyn w układzie chłodzenia co pięć. Trzeba pogodzić się z tym, że utrzymanie samochodu kosztuje.
Jeśli jeszcze nie widzieliście filmu o układach hamulcowych i wymianie płynów, zapraszam do poprzedniego artykułu.
Tak jak każdą maszynę tak i nasz pojazd trzeba regularnie i rzetelnie serwisować. Doskonałym przykładem, na to jak dobry serwis może przez długie lata zapewniać bezawaryjną pracę są samoloty pasażerskie. Bardzo dużo ponad dwudziestoletnich maszyn przewozi bezpiecznie pasażerów. Gdyby takie same reżimy serwisowe zastosować do naszych aut to jeździłyby one znacznie dłużej niż nam się wydaje.
Podsumowując. Makaron nawijany nam na uszy przez policjantów występujących w telewizji jest smaczny. Naprawdę warto zrewidować swój styl jazdy. Rozumiem, że przyjemność, że adrenalina, ale mimo wszystko nie jesteśmy sami na drodze i wszyscy razem jeździmy po zatłoczonych, dziurawych i źle oznakowanych drogach. Jeśli zrozumiemy, że lepiej sobie pomagać w tych trudnych warunkach niż rywalizować to wszyscy na tym zyskają.
Na koniec zapraszam do obejrzenia filmu. Pozostawiam go bez komentarza. Wydaje mi się, że jest on zbędny. Kto z was pisze smsy prowadząc auto?
106