“Przewaga dzięki technice” — to określenie zyskało właśnie nowe znaczenie. Audi z powodzeniem zaprezentowało “przyszłość” motoryzacji — samochód sportowy, który porusza się po torze wyścigowym bez kierowcy na pokładzie. Czy jest to początek końca motorsportu?
Autonomiczna jazda to żadna nowość. O jeżdżących samodzielnie samochodach Google słyszał chyba każdy, kto choć trochę interesuje się motoryzacją. Dla Audi to jednak również nie nowy temat — już w 2010 roku Audi TTS, bez człowieka siedzącego za kierownicą, pokonało górski odcinek kultowej drogi w Pikes Peak. Teraz model Audi RS 7 piloted driving concept skutecznie hasa po torach wyścigowych, bijąc swoje własne rekordy prędkości. Jak to działa?
Duże, pięciodrzwiowe coupé o mocy 560 KM kierowane jest głównie przez udoskonalony sygnał GPS. To jednak nie wszystko, inżynierowie z Ingolstadt wpadli na ciekawy pomysł. Sportowa limuzyna wyposażona jest dodatkowo w trójwymiarowe kamery, które rejestrują obraz dookoła samochodu. Jest on porównywany na bieżąco z zapisanymi w pamięci komputera pokładowego danymi, w efekcie czego auto może korygować tor jazdy w oparciu o charakterystyczne punkty na torze. Sprytne. I efektowne — podczas samodzielnego pokonywania pętli toru Hockenheim auto osiągnęło podczas hamowania przeciążenia ponad 1,3 g, a przyspieszenie boczne osiągało wartość do 1,1 g.
I co teraz? Czy jeżdżący — i to szybko — samodzielnie po torze samochód powinien spędzać z powiek sen kierowcom wyścigowym? Czy fani sportów motorowych powinni ociekać łzami, wywołanymi wizją ich pasji w przyszłości, kiedy to w wyścigach i rajdach startować będą wyłącznie samochody, bez kierowców za kierownicą? Czy rajdy staną się areną walki dla programistów i inżynierów, wystawiających swoje auta do walki jak roboty? A może w Formule 1 na koniec sezonu na podium staną nie kierujący bolidami, ale informatycy, którzy zakodowali ich tor jazdy?
Spokojnie. Wszak aktorzy mają się dobrze, a od wielu lat graficy z pomocą komputerów mogą sami wyczarować i wprawić w ruch postacie na ekranie. Muzycy nadal tworzą i grają, mimo tego, że programy z powodzeniem symulują dźwięk dowolnego instrumentu. Nadal szkolimy pilotów, a samoloty od lat wyposażone są w system autopilota. Tak samo będzie z kierowcami — technika idzie do przodu, ale człowiek jeszcze długo okaże się niezastąpiony. W to wierzę, po cichu licząc, że nie jestem w tym przypadku przesadnym optymistą.
↓ Lajk do dechy! ↓
10