PARTNER BLOGA:

Absurdy tuningu Niecodzienne przykłady przerobionych samochodów

Przewiń w dół

Tuning to nie zawsze lep­sze osią­gi czy pew­niej­sze pro­wa­dze­nie. Cza­sa­mi cho­dzi tyl­ko i wyłącz­nie o styl.

A że o gustach się nie dys­ku­tu­je, cięż­ko oce­niać poszcze­gól­ne pro­jek­ty. Posta­no­wi­li­śmy jed­nak zebrać w jed­nym miej­scu i opi­sać kil­ka wyróż­nia­ją­cych się sty­lów, któ­re spra­wią, że zacznie­cie doce­niać fabrycz­ną, nie­ska­la­ną prze­rób­ka­mi odsło­nę moto­ry­za­cji 😉

Co kraj, to oby­czaj. Dosko­na­łym przy­kła­dem jest Japo­nia, w któ­rej sło­wo tuning nabie­ra zupeł­nie nowe­go zna­cze­nia. Auta po prze­rób­kach przy­po­mi­na­ją tam Trans­for­mer­sy. Kil­ku­me­tro­we (dosłow­nie) rury wyde­cho­we, absur­dal­nie prze­dłu­ża­ne błot­ni­ki, gigan­tycz­ne spoj­le­ry, odważ­ne kolo­ry — wszyst­ko to znaj­dzie­cie w jed­nym aucie. Przy­zna­cie, że styl mają uni­kal­ny, w ska­li świa­to­wej.

 

Kolej­nym regio­nal­nym przy­kła­dem jest ame­ry­kań­ski styl donk. Tuning pole­ga tutaj na wło­że­niu do samo­cho­du kary­ka­tu­ral­nie wiel­kich felg i nie mówi­my tutaj o roz­mia­rze typu 18 czy 19 cali. Cho­dzi o 22 czy nawet 30 cali w aucie oso­bo­wym! W ten spo­sób prze­ra­bia się zarów­no nowe, jak i kla­sycz­ne ame­ry­kań­skie mode­le samo­cho­dów. Podob­nie jak w Japo­nii, styl bie­rze tutaj górę nad uży­tecz­no­ścią.

 

Myśli­cie, że widzie­li­ście już wszyst­ko? Nic bar­dziej myl­ne­go. Cał­ko­wi­cie oddziel­ną kate­go­rię two­rzą samochody-maskotki. Pamię­ta­cie film “Głu­pi i głup­szy” i ich kul­to­we auto przy­po­mi­na­ją­ce psa? Podob­ne wyna­laz­ki napraw­dę jeż­dżą po uli­cach. Ist­nie­je samo­chód kot, a tak­że Volks­wa­gen Beetle prze­ro­bio­ny na pan­dę (www.royalpanda.com) czy żół­wia. Sku­tecz­ny spo­sób na wyróż­nie­nie się z tłu­mu, choć wró­żą­cy pro­ble­my z utrzy­ma­niem auta w czy­sto­ści. Zmo­ra deta­ilin­gow­ców.

 

Ostat­ni, ale chy­ba jed­no­cze­śnie naj­po­pu­lar­niej­szy styl to stan­ce. Czym się cha­rak­te­ry­zu­je ten rodzaj tunin­gu? Musi być nisko! Im więk­sza gle­ba tym lepiej, a spa­so­wa­nie pomię­dzy kołem a fel­gą powin­no być mie­rzo­ne nie w cen­ty­me­trach, a mili­me­trach. A że nie da się skrę­cać czy pod­je­chać po nawet naj­mniej­szy kra­węż­nik? Cóż, auta w sty­le stan­ce nie są od jeż­dże­nia, praw­da?

 

Coś pomi­nę­li­śmy? Chcesz coś dodać? Komen­ta­rze do Two­jej dys­po­zy­cji!

  • 21
  •  
  •