Wbrew pozorom nie chodzi o przestawianie mebli, ale o proceder szeroko stosowany w obrocie używanymi autami. Dokładnie chodzi o cofanie przebiegu lub, jak kto woli, o korygowanie wskazań licznika przebiegu. Jak by tego nie nazywać, jest to oszustwo.
Skąd taka popularność tego procederu? To jest bardzo dobre pytanie, ale chyba bardziej do socjologów i psychologów. Ja tego nie rozumiem. Ja, w przeciwieństwie do moich rodaków, nie boję się dużego przebiegu… W zasadzie — co to znaczy duży przebieg? Niedawno o tym pisałem w artykule „Nie taki przebieg straszny, jak go malują!”
Jak koryguje się wskazania licznika? Bardzo prosto. Nie trzeba już kręcić trybików i wyciągać prędkościomierza z auta. Wystarczy podpiąć komputer, ten co się przy dodawaniu myli i gotowe. Wszystko trwa chwilę i sprawny „korektor liczników” jest w stanie obsłużyć całą lawetę zawaloną autami w czasie, gdy kierowca wcina na przykład obiad. Lekko, łatwo i przyjemnie. Niestety, kupujący używane auta już się tak nie cieszą.
Czy można jakoś wykryć cofanie licznika? W wielu przypadkach tak. W wielu autach, poza komputerem odpowiedzialnym za wyświetlanie przebiegu na wyświetlaczu, są jeszcze inne jednostki, odpowiedzialne za pracę automatycznej skrzyni biegów, elementów wyposażenia wnętrza, ABS i innych. Z nich też można sczytać przebieg, jeśli cofanie było robione na szybko i chodziło tylko o to, co ma się wyświetlać. Jeśli jednak serwis autoryzowany nie jest nam w stanie pomóc to możemy się zgłosić do firmy, która zajmuje się… korektą przebiegu. Sytuacja jest paradoksalna, ale tak właśnie jest. Tacy spece bardzo często są w stanie przeczesać wszystkie układy auta w poszukiwaniu śladów cofania przebiegu.
200000km… Magiczna bariera. W czasach Polonezów i Maluchów, taką barierą było 100000km. Obecnie poprzeczka jest wyżej podniesiona. Zwróćcie uwagę, że najczęściej stare auta, sprowadzane zza granicy mają przebiegi w okolicach 180–190000km. Przypadek? Nie sądzę 😉 Po prostu ludzie uważają, że to jest przebieg gwarantujący jeszcze kilka lat eksploatacji. Jak do tego dochodzą? Średni roczny przebieg auta w Polsce to 12–13000km. Jeśli ktoś kupuje używkę z przebiegiem 180000km to uważa, że 5 lat to spokojnie pojeździ i jeszcze z akceptowanym przebiegiem to auto się sprzeda po tym czasie. Nie wiem, czy ta teza jest w 100% słuszna, ale inaczej tego nie widzę.
Niestety w wielu autach nie jesteśmy w stanie sprawdzić jaki jest rzeczywisty przebieg. Co wtedy robić? Sprawdzić stan techniczny. Najchętniej kupowane w Polsce auta używane mieszczą się w przedziale cenowym +/- 5000zł. Sprawdzenie auta w warsztacie może kosztować nawet 500zł. Czy warto? Wydaje mi się, że tak. Zwłaszcza, że mając do dyspozycji internet i fora zrzeszające fanów danej marki lub modelu, można znaleźć warsztat, który rzetelnie określi stan techniczny auta.
Jest też teoria, która mówi, że przebieg można określić po stanie wnętrza auta. Nie do końca mogę się z tym zgodzić. Znam przypadki aut skrajnie zaniedbanych, które po przebiegu mniejszym niż 100000km wyglądały jak po rajdzie Dakar. Dodatkowo pamiętajcie, że coraz popularniejsze są usługi auto detailingu. I nie mam nic przeciwko takim usługom, ale jest to doskonały sposób na ukrycie przebiegu auta. Poza myciem, praniem i odszczurzaniem, usługa może obejmować usuwanie zarysować i wgnieceń na nadwoziu, jak również naprawianie przetartej tapicerki, również skórzanej. Oczywiście nikt nie będzie wydawał 2000zł na detailing auta wartego 5000zł. Chociaż… Jeśli wyrwało się za 200 Euro w miarę sprawne, ale zapuszczone auto… Ciężko jest nadążyć za handlarzami 😉 Może się też zdarzyć tak, że nowsze i droższe używane auto ma wymienione siedzenia i inne elementy wnętrza na zupełnie niezużyte, pochodzące z bitego egzemplarza. Na aukcjach można czasem znaleźć opisy, w których w zaletach auta wymienione jest „wnętrze jak w nowszej generacji”. To powinno obudzić naszą czujność.
Jak więc poradzić sobie z cofaniem liczników? Nasz rząd wprowadził na przykład, obowiązek zapisywania, podczas badania technicznego, przebiegu auta. Czy to coś pomoże? Moim zdaniem nic, a nic. Zwłaszcza w autach do 5 lat. Pierwsze badanie przeprowadzane jest po 3 latach, a następne po kolejnych dwóch. Przez pierwsze trzy lata auto może swobodnie zrobić 130000km. Licznik cofnie się na 45000km i podda się auto badaniu. Później dorobi się kolejne 60000km i znowu cofnie licznik na 65000km. Książka serwisowa w 5 letnim aucie nie jest kluczem do sukcesu. Sprzedawca zawsze może wymyśleć jakąś historyjkę lub „dorobić” książkę. Proste. A najgorsze jest to, że za cofanie liczników nie ma żadnej kary. Nie jest to nawet wykroczeniem, nie mówiąc już o przestępstwie…
Jak na te kwestie patrzą osoby zajmujące się obrotem autami używanymi? Udało mi się wziąć na spytki właściciela komisu, który chciał zachować anonimowość. Dlaczego „cofanie szafy” jest tak dużym problemem w naszym kraju? A może nie tylko w naszym?
Klienci lubią być oszukiwani. To chyba najprostsza odpowiedź na to pytanie. Czasem człowiek stoi pod ścianą. Mamy dobre, zadbane auto. Bez rdzy, bez uszkodzeń. Wbrew pozorom takie się trafiają i nie jest ich wcale mało. Niestety auto jest z przebiegiem 320000km. I to jest coś co odstrasza klientów. Przecież 10km dalej w innym komisie stoi podobne auto, ale z przebiegiem mniejszym o 50–80000km. Oczywiście przebieg nie jest prawdziwy, tylko po prostu nie martwi tak klienta. Klienci niestety cały czas, a może nawet obecnie bardziej, kierują się legendami i stereotypami. W ten sposób koło się zamyka. To jest bardzo przykre, ale przy tak niskim poziomie wiedzy i tak zawężonym myśleniu, cofanie liczników będzie cały czas na topie. Co ciekawe, nie tylko u nas. Na tak zwanym zachodzie, auta już czekają na nas z cofniętym przebiegiem.
Co robić? Zwracać uwagę głównie na stan techniczny, a przebieg traktować z przymrużeniem oka. Oczywiście nie można zakładać, że 100% aut jest „kręconych”, ale i tak najważniejsza powinna być kondycja pojazdu. Wszystko jest do sprawdzenia. Warto też pogodzić się z tym, że Niemcy, Francuzi, Włosi i Belgowie nie kupują aut klasy średniej z silnikami diesla żeby robić 10000km rocznie. 30000km można przyjąć za normalny przebieg. Jaki z tego wniosek? Większość auto 10 letnich ma około 300000km. Oczywiście, trafią się takie z większym jak i mniejszym przebiegiem, ale nie będzie ich tak dużo, jakby to wynikało z deklaracji w ogłoszeniach.
Pamiętajcie. Najważniejsze jest dokładne sprawdzenie stanu technicznego przed zakupem. Jeśli sprzedający ma z tym problem… to już jego problem.
Więcej o tym jak sprawdzić stan auta, przeczytacie w naszym wpisie „Jak kupić samochód używany?”
[gpp_button url=“http://facebook.com/antymoto” target=“_blank” color=“blue” icon_left=“facebook”]Facebook[/gpp_button] [gpp_button url=“http://instagram.com/antymoto” target=“_blank” color=“yellow” icon_left=“instagram”]Instagram[/gpp_button] [gpp_button url=“http://youtube.com/antymoto” target=“_blank” color=“red” icon_left=“youtube”]YouTube[/gpp_button]