Czy prezentowanie nowej wersji auta w grudniu to dobry pomysł? W przypadku nowego Volkswagena Touareg 2015 można powiedzieć, że jest to pomysł doskonały! Szkoda, że nie było śniegu. Wtedy mógłbym w pełni docenić układ przeniesienia napędu i blokady dyfrów. Jest jeszcze kilka opcji, których nie jesteśmy w stanie przetestować — na przykład w słonecznej Hiszpanii — ale o tym za chwilę.
Zacznijmy od historii…
Volkswagen Touareg jest z nami już od 12 lat. Pierwsza wersja wyglądała jak duży Passat kombi. Można przedstawić to jako zarzut lub jako zaletę. Jest to o tyle ciekawy przypadek, że Volkswagen Phaeton też kojarzył się klientom z Passatem i to było raczej jego wadą, bo mimo dopracowania konstrukcji, nie zawojował segmentu aut luksusowych.
W przypadku Touarega, moim zdaniem wygląd stał się zaletą. Auto zostało opracowane przy współpracy z Porsche, co w przypadku tej drugiej marki należącej do Volkswagen Group, zaowocowało modelem Cayenne.
W 2006 roku przeprowadzono lifting Touarega. Wprowadzone modyfikacje były kosmetyczne, a na poważne zmiany trzeba było poczekać do 2010 roku, kiedy pojawiło się drugie wcielenie Touarega. Nie była to modernizacja tylko całkiem nowy model.
W 2015 roku auto nadal współdzieli większość elementów z Porsche Cayenne. Wbrew pozorom nie jest też bratem bliźniakiem Audi Q7. Raczej dalekim kuzynem.
Prezentacja odświeżonego modelu miała miejsce na Dolnym Śląsku w miejscowości Gola Dzierżoniowska. 13 lat temu ktoś wpadł na pomysł odnowienia jednego z wielu zrujnowanych, poniemieckich zameczków. Efekt jest doskonały, a hotel Uroczysko Siedmiu Stawów świadczy usługi na najwyższym poziomie. Stojący przed wejściem Volkswagen Touareg, doskonale komponował się z otoczeniem.
Czas na przejażdżkę i zawarcie bliższej znajomości z SUVem klasy business. Wspominałem już o wyglądzie. Dla mnie spokojna stylizacja z lekko agresywnymi detalami jest doskonale wyważona.
Auto nie jest krzykliwe, ale widać po nim, że oferuje coś więcej. Znajdziemy to we wnętrzu. Brak tu ekstrawagancji. Jest klasycznie i elegancko. Ktoś może powiedzieć, że teutońska prostota, ale takie właśnie są niemieckie auta. Za to są lubiane przez klientów. Po prostu Das Auto.
Ja poczułem się jak w domu, bo od auta oczekuję poprawności i funkcjonalności. Uruchomienie silnika zajęło mi chwilę ze względu na niezrozumiały dla mnie system z kluczykiem, ale bez stacyjki. Oczekiwałem przycisku z napisem Start-Stop. Dla mnie mikro minus.
Uruchomienie silnika nie generuje żadnych wstrząsów czy wibracji. Dźwięk nie zdradza jednostki wysokoprężnej, a to właśnie V6 TDI napędzało „mojego” Touarega.
Ustawiłem fotel, lusterka, kierownice i w drogę. Ledwo ruszyłem, a już uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Słowem kluczem jest „cisza”. Lekkie mruczenie informuje mnie o tym, że silnik pracuje. Poza tym nic niepokojącego nie zakłóca spokoju we wnętrzu. Z ostatecznym werdyktem muszę poczekać na odcinek drogi pozwalający na rozpędzenie auta do wyższej prędkości. Auto prowadzi się jak osobówka i nic w środku nie zdradza ani wielkości, ani masy Touarega.
Wspominałem o tym, że grudzień to dobra pora na testowanie tego samochodu. Dlaczego? Można docenić działanie podgrzewania foteli, które mimo skórzanej tapicerki bardzo szybko zaczyna działać i jedzie się bardzo przyjemnie. Kolejna przydatna rzecz to podgrzewana kierownica. Świetny wynalazek, podnoszący komfort użytkowania. Zastanawia mnie, dlaczego nie jest szeroko stosowany w autach miejskich, w których na pewno byłby doskonałą opcją.
Wrażenie we wnętrzu robią szlachetne materiały. Skóra to skóra, a aluminium nie jest plastikowe. Bardzo żałowałem, że do naszej dyspozycji nie było auta z jasnym wnętrzem i drewnianym wykończeniem. Wynika to z badań konsumenckich przeprowadzanych przez Volkswagena. Nikogo chyba nie dziwi optymalizacja produktu pod kątem wyników sprzedaży. Z oferty zniknęły egzotyczne silniki W12 i V10TDI. W zasadzie do dyspozycji mamy dwa silniki diesla, o przepraszam, jeden silnik diesla w dwóch wariantach mocy. Badania pokazują, że i tak klienci będą wybierali ten mocniejszy o mocy 262KM.
Teoretycznie można kupić hybrydowe V6 o mocy 333KM, ale Volkswagen nie spodziewa się, że ta wersja będzie hitem. Diesel V6 został dopracowany i spełnia normę Euro6. Tu pojawia się duży, z mojego punktu widzenia, minus. Brak koła zapasowego. Koła nie ma, nie da się go dokupić, a jeśli kupimy sobie felgę i oponę lub używane koło, to i tak będzie ono podróżowało w bagażniku.
Dlaczego tak?
Po prostu we wnęce koła znajduje się zbiornik AdBlue. Nie da się tego przeskoczyć. Rozumiem, że wiele osób nie uzna tego za wadę, jednak moje doświadczenie podpowiada mi, że zgodnie z prawami Murphyego, zapas może się przydać w najmniej spodziewanym momencie. No cóż… czasem się czepiam 😉
Wracając do wnętrza… Miałem do dyspozycji wersję skonfigurowaną specjalnie pod polskiego klienta, czyli Perfectline R‑Style. Jest ona wynikiem badania preferencji naszych rodaków. Oczywiście, jeśli ktoś chce spersonalizować swoje auto, to może wybrać wyposażenie z długiej listy dodatków. Można przyjąć, że Touareg może być szyty na miarę i mało kto poczuje niedosyt.
Niestety miałem stanowczo za mało czasu na przetestowanie wszystkich systemów. Skupiłem się na podziwianiu pięknych widoków Dolnego Śląska i pracy zawieszenia na drogach o niskim standardzie. Poszedłem na łatwiznę i przejechałem całą trasę przygotowaną przez organizatora. Częściowo wiodła ona odcinkami specjalnymi Rajdu Dolnośląskiego. Była też walimska kostka 🙂
Pneumatyczne zawieszenie ustawiłem w pozycji „komfort” i cieszyłem się z doskonale działającego, aktywnego tempomatu.
Najlepsze w Touaregu było to, że poza obsługą niektórych gadżetów, które włącza się, bądź wyłącza z poziomu komputera pokładowego, a których nie chciało mi się ruszać, czułem się jak we własnym aucie. Bardzo to doceniam.
Idealną pozycję za kierownicą odnalazłem w mniej niż 60 sekund. Wszystko miałem pod ręką i dogadałem się z autem telepatycznie. Ten test utwierdził mnie w przekonaniu, że gdybym szukał złotego środka wśród SUVów to właśnie Volkswagen spełniałby najlepiej moje wymagania. Przy moim wzroście czułem się w nim bardzo wygodnie, bagażnik jest przyzwoitej wielkości, pasażerowie nie powinni narzekać na brak miejsca, no i auto relatywnie mało pali.
Komputer pokładowy na „mecie” pokazał spalanie na poziomie 8,5 l/100km. Gdyby nie „zabawy” i kilka prób przyśpieszania to wynik mógłby być lepszy. No i na koniec cena. Na auto, którym jeździłem trzeba wydać ca. 250 000zł. Czy to dużo czy mało? Oceńcie sami.
3.0 V6 TDI (262 KM)
OCENA
podgrzewana kierownica
działanie aktywnego tempomatu
brak koła zapasowego, nawet za dopłatą
↓ Lajk do dechy! ↓
47