Już od 1966 roku Mitsubishi Motors prowadzi prace nad pojazdem zasilanym w 100% bez paliwa ropopochodnego. Mieliśmy okazję testować ostatnią propozycję koncernu na samochód w pełni zasilany energią elektryczną — i‑MiEV, który w bieżącym roku doczekał się pierwszego liftingu.
Od momentu premiery modelu w 2009 roku, produkcja baterii litowo-jonowych na tyle posunęła się do przodu, że cena za zmodernizowane auto z 2012 jest o 30% niższa w porównaniu do stawki wyjściowej. A co dostajemy w zamian?
Mitsubishi jest maleńkim autem, ma zaledwie 3,5 metra długości, a waży 1110kg. W standardzie wyposażone jest w 6 poduszek powietrznych, 15-calowe aluminiowe felgi, elektryczne wspomaganie kierownicy (obszyta skórą tak samo, jak drążek zmiany biegów), manualną klimatyzację czy podgrzewanie fotela kierowcy. Dodatkowo mamy przyciemniane szyby, podgrzewane lusterka, ABS, ASC (system aktywnej stabilizacji toru jazdy), TCL (kontrola trakcji) oraz system odzyskujący energię z hamowania. Do wyposażenia standardowego, oprócz przewodu do regularnego ładowania z klasycznego gniazdka elektrycznego, Mitsubishi dodaje również pilota zdalnego sterowania. Za jego pomocą możemy nie tylko sprawdzić stan baterii, ale także sterować klimatyzacją oraz momentem włączenia i wyłączenia ładowania. i‑MiEV posiada 67-konny motor generujący 180Nm momentu obrotowego. Według danych katalogowych auto osiąga maksymalnie 130km/h, a żeby rozpędzić się do “setki” potrzebuje prawie 16 sekund!
Mitsubishi wymieniając walory i‑MiEV podkreśla między innymi, że jest to samochód cichy z przestronną częścią bagażową, idealny do miasta, którego “wystarczy naładować i gotowe”. A jak jest w rzeczywistości?
Jak każdemu “elektrykowi”, tak i temu autu nie można zarzucić, że jest głośne. Więcej hałasu robią co najwyżej kierunkowskazy. Sam i‑MiEV wydaje z siebie charakterystyczny jęczący szum, lecz ucho bardzo szybko przyzwyczaja się do tego odgłosu i przestajemy zwracać na niego uwagę.
Odnośnie bagażnika, to niby jest, ale jakby go nie było… Jego “pojemność” to 227 litrów, jednak tylną kanapę można złożyć, dzięki czemu uzyskamy płaską podłogę oraz rewelacyjną przestrzeń aż 860 litrów!
Mitsubishi twierdząc, że jest to samochód idealny do miasta, argumentuje to m.in. faktem, że promień skrętu w i‑MiEV wynosi jedynie 4,5 metra. Przy małych prędkościach faktycznie niezwykle precyzyjnie manewruje się nawet po bardzo zatłoczonym parkingu. Teoretycznie w modelu z 2012 roku stabilność została zwiększona. Budzi to obawy, jak było wcześniej, gdyż już w ruchu miejskim auto w zakrętach znacznie się pochyla i sprawia wrażenie dalekiego od stabilnego.
Jeśli musimy składać tylne siedzenia, żeby faktycznie mieć bagażnik, a poruszając się po mieście, nie możemy zabrać ze sobą jednocześnie więcej niż jednej osoby, to co to za ideał samochodu miejskiego?
Pozycja za kierownicą zapewnia dobrą widoczność, to jednak na tyle, jeśli idzie o zalety w kwestii ergonomii. Mężczyźni powyżej 180cm wzrostu nie będą mogli wystarczająco odsunąć się do tyłu. Kolumna kierownicy nie jest w ogóle regulowana, co może przeszkadzać niższym osobom. Natomiast fotele są płaskie i nie zapewniają odpowiedniego trzymania bocznego. Trzeba im jednak przyznać, że są całkiem wygodne w swojej prostocie…
Według danych producenta, przy pełnej baterii i‑MiEV powinien pokonać 150km. Komputer pokładowy na bieżąco informuje nas o aktualnym zasięgu auta. Dystans ten oczywiście jest bardzo zmienny i zależy nie tylko od dynamiki jazdy czy warunków na drodze, ale także od użycia radia lub klimatyzacji (wystarczy włączyć, żeby zasięg samochodu zmniejszył się o połowę). Poruszając się po mieście wynalazkiem Mitsubishi unikaliśmy korzystania z ogrzewania czy zestawu audio, mimo to przy pełnym naładowaniu akumulatorów ani razu nie zobaczyliśmy magicznej liczby “150km”. Warunki atmosferyczne również w istotny sposób wpływają na pojemność baterii — parkowanie w ogrzewanym garażu podziemnym zapewni nam uciechę na 120km, parkując “pod chmurką” możemy spodziewać się zasięgu raczej w okolicach 100 kilometrów.
A jak jest z “tankowaniem” prądu? W teorii i‑MiEV posiada dwa gniazda elektryczne — do szybkiego i regularnego ładowania baterii. To pierwsze, wymaga dostępu do stacji szybkiego ładowania prądem trójfazowym. Na takiej stacji potrzebujemy podobno 30 minut, żeby baterię napełnić w 80%. Rzeczywistość okazuje się jednak brutalna i klient indywidualny może póki co zapomnieć, że ma jakąś wtyczkę z lewej strony auta. W praktyce skazani jesteśmy na korzystanie z klasycznej sieci elektrycznej. Ładowanie trwa ok. 6 godzin.
Testowany model Mitsubishi wyposażony był w automatyczną skrzynię biegów. Oprócz standardowych trybów (P — postój, N — luz, R — cofanie, D — jazda miejska), przekładnia oferuje nam również tryb B, który aktywnie odzyskuje energię z hamowania oraz C do jazdy podmiejskiej lub po drogach szybkiego ruchu. Jednak w jeździe miejskiej, która w godzinach szczytu funduje nam krótkie odcinki między kolejnymi światłami oraz czkawkę jazdy w korkach, najlepiej sprawdza się tryb B. Dzięki niemu odpuszczając gaz, samochód wyraźnie zwalnia, a momentami wręcz hamulec staje się zbędny. W rezultacie udaje się poprawić stan baterii i zyskać kilka kilometrów zasięgu więcej.
Samochód ten budzi skrajne emocje. Z jednej strony jazda tym maluchem daje dużo frajdy. Ciche i równomierne przyspieszanie zaskoczy niejedną osobę. Byliśmy szczerze zdumieni, że z zegarkiem w ręku osiągnięcie “setki” zajmuje całą wieczność, ponieważ w ogóle nie sprawia takiego wrażenia. Wręcz przeciwnie, wydaje się bardzo dynamiczny. Z drugiej strony, zanim się zorientujesz aktualny zasięg zapala Ci w głowie czerwoną lampkę i przestawiasz się na jazdę eco. W wyniku tego zaczynasz blokować nawet rowerzystów, 1,5‑kilometra przed skrzyżowaniem odpuszczasz, żeby podładować baterię i siedzisz, jak na szpilkach nerwowo zerkając na kurczący się w oczach zasięg. A na koniec pełnego emocji dnia i tak potulnie podłączysz to “szczytowe rozwiązanie w dziedzinie pojazdów ekologicznych” kabelkiem do gniazdka. Wszystko to już od 112 tys. zł. Skusicie się? My póki co wolimy naszego paliwożernego potwora 😉
3