Tego weekendu długo nie zapomnimy. Bo jak wymazać z pamięci trening z Michałem Kościuszko, przejażdżkę rasową rajdówką po Torze Mikołajki i spotkanie z grupą blogerów motoryzacyjnych?
Mikołajki. To jedno z niewielu miejsc w Polsce, w których znajduje się profesjonalny tor do jazdy samochodem. Tym bardziej ucieszyliśmy się, gdy Ergo Hestia zaprosiła nas właśnie na Mazury, aby w ramach akcji #postępyRobię przejść szkolenie pod okiem kierowcy rajdowego, samego Michała Kościuszko. Była to również okazja do spotkania z pozostałymi blogerami motoryzacyjnymi, którzy zostali wybrani do stworzenia “Niecodziennego poradnika codziennej jazdy”. Przy okazji, poradnik na rynek powinien trafić całkiem niebawem 🙂
Do Mikołajek wybraliśmy się naszą Świnką. Trasa na miejsce, ruszając z Warszawy, zajęła nam cztery godziny. Sporo, bo niestety zwiedzeni wskazaniami nawigacji jechaliśmy przez las, co z utwardzonym zawieszeniem Subaru skutkowało koniecznością zwolnienia do 30 km/h. W drodze powrotnej udało nam się tego błędu już nie popełnić.
Pierwsze wrażenie po przyjechaniu do Hotelu Mikołajki, w którym mieliśmy spędzić cały weekend, począwszy od piątkowego wieczoru? Opad szczęki! Umiejscowienie hotelu na wyspie po środku jeziora robi wielkie wrażenie, szczególnie po zmroku, kiedy cały obiekt jest dodatkowo podświetlony. Standard pokoi i jedzenia? Mówiąc krótko, zasługuje na przyznane hotelowi pięć gwiazdek 😉
W sobotę wstaliśmy wcześnie, aby dzielnie stanąć naprzeciw czekającym nas wyzwaniom. Po smacznym śniadaniu udaliśmy się na Tor Mikołajki. Zaszokowało nas, że z hotelu na tor jedzie się jakieś 5 minut. Szok i niedowierzanie! Szkoda, że w stolicy nie ma takich atrakcji. Na torze czekał już na nas Michał Kościuszko wraz z instruktorami oraz przygotowane do boju rajdówki. Peugeoty 206 wyposażone w wolnossący silnik 2.0 może na pozór nie wydają się demonami prędkości, ale uwierzcie mi — to, jak ten samochód się prowadzi, jest do nie opisania!
Naszą przygodę z jazdą rajdową rozpoczęliśmy od szkolenia i… przejścia pieszo całego toru, gdzie Michał omawiał dokładnie każdy zakręt. Podpowiadał nam również optymalną linię jazdy oraz tłumaczył zmiany w zachowaniu samochodu, jakie będą niosły ze sobą przejazdy po różnego typu nawierzchni (nitka toru to po części asfalt, po części szuter). I wiecie co? O ile idąc powoli spacerkiem wszystko wydaje się proste i oczywiste, tak podczas samej jazdy wszystko magicznie wyparowuje z głowy. Po prostu wszystko dzieje się zbyt szybko, a człowiek jest zbyt przejęty.
Rajdowe Peugeoty 206 ze Szkoły Jazdy Michała Kościuszko są przygotowane do sportu, jeżdżą więc naprawdę bajecznie. Silnik w takim samochodzie generuje niby tylko 140–150 koni, ale masa, dzięki usunięciu zbędnych elementów z wnętrza, spada poniżej tony. Do tego montuje się profesjonalne zawieszenie, hamulce i opony.
Auto jest bardzo nadsterowne, wystarczy więc tylko położyć nogę na hamulcu, aby zaczęło ustawiać się bokiem. Mi udało się to tylko ze dwa razy, ale czułem się wtedy jak Colin McRae. Podobne emocje targały mną podczas ciśnięcia gazu przed szczytem, nie widząc drogi. Wszystko w myśl zasady “If in doubt, flat out” 😀
Po treningach przyszła pora na przejazdy z pomiarem czasu. I mimo, iż instruktorzy usilnie wpajali nam do głowy, żeby o tym nie myśleć i się nie spinać, oczywiście nie myśleć się nie dało. Adrenalina i chęć zwycięstwa w moim przypadku zaowocowały przestrzeleniem jednej z szykan, co skończyło się wrzucaniem wstecznego i cofaniem. Rajdówka była mocno zaskoczona, bo dawno nikt w niej wstecznego nie używał 😛 W drugim przejeździe starałem się uspokoić, opanować i jechać spokojnie. Opłacało się, bo zbiłem z czasu jakieś 15 sekund! Offtza z kolei między pierwszym a ostatnim przejazdem poprawiła wynik aż o pół minuty — wszak nazwa akcji #postępyRobię zobowiązuje! 😉
Ostatecznie najlepsze czasy wykręcili Tommy z Prentki-Blog, Garnier z Just Well Driven i Michał z AutomotiveBlog.pl. Szampan lał się strumieniami, gromkie brawa nie milkły, a na nas czekała już kolejna atrakcja. Przejazdy z Michałem Kościuszko za kierownicą! Dopiero wtedy okazało się, jak bardzo nie umiemy jeździć. Michał potrafi. Zobaczcie zresztą sami:
Banan utrzymywał się na twarzy jeszcze przez długie godziny 😉
“W ostatni weekend Ergo Hestia zabrała nas do Mikołajek. Dawno się tak nie wytargałam na torze, serio! Jak się na własnej skórze przekonałam, jazda po szutrze to ZUPEŁNIE inna para kaloszy, niż pitu pitu po asfalcie. Ha! Każdy gupi pojedzie po przyczepnym! A jak się człowiek trochę utytła w piachu, to też i nachodzi refleksja, że znowu wiem, jak mało wiem… Od teraz też inaczej będę patrzeć na pozimowy piach, kurz i syf na drodze. W końcu #postępyRobię
P.S. Panowie i Panie rajdowcy — szacun!!!”
Po powrocie z Toru Mikołajki do hotelu musieliśmy zregenerować siły. Jazda rajdówką to wycisk, który spokojnie można porównać do wizyty na siłowni, więc jeśli chcecie stracić kilka kilogramów w jeden weekend, wystarczy przejechać kilka odcinków specjalnych i gotowe.
Sobotni wieczór, wspominając jeszcze niedawne wydarzenia na torze, poświęciliśmy na warsztaty i dyskusję o poprawie bezpieczeństwa na polskich drogach. Udział w debacie brał Michał Kościuszko, dziennikarze, przedstawiciele Ergo Hestii oraz my — blogerzy motoryzacyjni. Wniosek z kilku godzin rozmów jest jeden — niewielu kierowców chce poprawiać swoje umiejętności, bo nie są świadomi zagrożeń. Gdy widzimy wypadek na drodze zwalniamy i jedziemy ostrożniej, ale tylko przez chwilę. Kilka minut i kilkanaście kilometrów dalej zapominamy o drastycznych scenach i znowu chętniej wciskamy gaz do dechy.
Do tego bezpieczeństwo nie jest modnym tematem — który z nastolatków będzie chciał uczyć się prawidłowej pozycji za kierownicą, skoro pod supermarketem może kręcić kółka wokół latarni? Podobnie z emerytem jadącym na działkę z prędkością 30 km/h — on nie poszukuje wiedzy na temat tego, jak lepiej jeździć samochodem. Dlatego najważniejsze jest, żebyśmy jako kierowcy zdali sobie sprawę z naszej niewiedzy. Aby uświadomić sobie, jak niewiele wiemy i umiemy. Bo tylko wtedy urodzi się w nas chęć nauki panowania nad samochodem i przewidywania wydarzeń na drodze.
I wiecie co? Mi jazdy z instruktorami Szkoły Jazdy Michała Kościuszko właśnie to dały. Pokazały, jak niewiele umiem. A to z kolei zmusza do myślenia na drodze, bo gdy zdamy sobie sprawę jak wiele ryzykujemy siadając za kierownicą i wyjeżdżając na publiczną ulicę, szybko zachcemy umieć lepiej skręcać, hamować i omijać pojawiające się z zaskoczenia przeszkody.
27