Pasy w ciąży to kontrowersyjny temat. Jak to w końcu jest z zapinaniem pasów bezpieczeństwa przez kobiety ciężarne? Kiedy przepisy jedno, a rozsądek podpowiada co innego, to sprawa zaczyna się nieco komplikować. Wyjaśniamy, gdzie leży złoty środek.
Dawno, dawno temu
Jak wyglądają pasy bezpieczeństwa każdy wie. Jest to pas z tkaniny lub materiału syntetycznego, za pomocą którego osoba znajdująca się wewnątrz kabiny samochodu jest z nią ściśle powiązana. Dzięki takiemu rozwiązaniu, w razie kolizji delikwent wytraca prędkość i działają na niego mniejsze przeciążenia, co do pewnego stopnia pozwala uniknąć śmierci, bądź poważnych uszkodzeń ciała. Bez takiego ustrojstwa, głównie przy zderzeniu czołowym, człowiek ląduje na desce rozdzielczej lub wypada z kabiny przednią szybą pojazdu. Skutki jak łatwo się domyślić, są raczej opłakane. Ponadto niezapięci pasażerowie z siedzeń tylnych, stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo dla tych w pierwszym rzędzie wydarzeń.
Dlatego w 1955 mądrzy ludzie z firmy Ford wpadli na pomysł, żeby instalować w swoich seryjnie produkowanych samochodach pasy bezpieczeństwa. Niestety pomysł ten nie przeszedł próby czasu, ale zaledwie trzy lata później udało się to sfinalizować w autach marki Volvo. Takim oto sposobem w samochodach osobowych pojawiły się 3‑punktowe pasy bezpieczeństwa (choć w niektórych trzeba się było zadowolić jedynie pasami biodrowymi).
Cóż jednak z tego, że pojawiło się rozwiązanie, które zwiększa szanse na przeżycie w razie wypadku, jeśli cała rzesza inteligentnych inaczej uważa, że zapinanie pasów to obciach dla kapeluszników? W tej sytuacji oficjele rządzący naszym krajem stanęli na straży liczebności naszych rodaków i zadbali o to, żeby choć w tym wypadku ograniczyć selekcję naturalną tych, który na siłę próbują być sprytniejsi od samego MacGyvera i w 1983 r. wprowadzili obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa. Zapis ten został w 1991 r. rozszerzony o obowiązek zapinania pasów również przez pasażerów jadących z tyłu pojazdu.
Dlaczego pasy w ciąży nie są bezpieczne?
Gdy kobieta spodziewa się dziecka, to cały jej świat zostaje wywrócony do góry nogami i najważniejsza staje się właśnie ta mała istotka. Nic więc dziwnego, że stara się dbać o jego bezpieczeństwo, zanim jeszcze przyjdzie ono na świat. Co więc ma począć taka ciężarna, gdy w Ustawie o Ruchu Drogowym czyta, że “Obowiązek korzystania z pasów bezpieczeństwa nie dotyczy: […] kobiety o widocznej ciąży;”? W końcu brak obowiązku, to nie nakaz. Jednak sprawa nie jest taka prosta.
Po pierwsze, co to jest widoczna ciąża? Widoczna dla kobiety, dla otoczenia, w grubszym ubraniu wierzchnim? Po drugie, jeśli nie zapinać pasów, to jak zadbać o bezpieczeństwo własne i dziecka? Przy niezapiętych pasach bardzo łatwo o tragedię. Z kolei im większy brzuszek ciążowy, tym pas biodrowy gorzej się układa i większe ryzyko, że w trakcie nagłego hamowania niekontrolowany ucisk doprowadzi do przedwczesnego porodu, odklejenia łożyska lub bezpośrednio wyrządzi dużą krzywdę maluchowi. Prawidłowo zapięte pasy w części piersiowej powinny przebiegać z boku brzucha i przez środek klatki piersiowej, a w części biodrowej — przez kolce biodrowe. Jednak w ciąży, zwłaszcza już zaawansowanej, nie tak łatwo o poprawne zapięcie się w pasy.
Internet jest jak kartka papieru — przyjmie wszystko. Dlatego wiele jest porad, od których włos jeży się na głowie. Czytaliśmy na przykład, że o zgrozo dobrym rozwiązaniem jest wyłączenie poduszki powietrznej. Jak w ogóle można sugerować coś takiego?! Poduszka powietrzna razem z pasem bezpieczeństwa tworzy zintegrowany system, który chroni nasze życie i zdrowie oraz zwiększa szanse na wyjście cało nawet z bardzo poważnej kolizji. Jedno zależy od drugiego — przy niezapiętych pasach, poduszka stwarza zagrożenie, a wyłączona poduszka nie uzupełnia w swoim działaniu pasów bezpieczeństwa. Ponadto poduszka powietrzna ma zadanie chronić przed uderzeniem w elementy wnętrza samochodu, a dzięki zapiętym pasom bezwładne ciało człowieka na tyle wytraca prędkość, że amortyzacja ta następuje w odpowiednim momencie po zderzeniu, gdy poduszka nie jest w pełni wypełniona gazem i twarda jak beton. Wyłączenie któregokolwiek elementu mija się więc z celem i stwarza spore niebezpieczeństwo.
Co jeszcze ludzie potrafią wymyślić? Np. żeby przyszła matka kierująca pojazdem odsunęła fotel do tyłu. Dlaczego nie należy tak czynić? Ponieważ nie bez kozery już na kursie na prawo jazdy wpajane jest coś takiego, jak “prawidłowa pozycja za kierownicą”. Jeśli odsuniemy fotel od kierownicy, to nie będziemy do niej dosięgać, więc wszelkie manewrowanie będzie powodowało odrywanie pleców od oparcia — po co w ogóle się odsuwać, jak i tak będziemy nachylać się nad kierownicą? Poza tym pedały również będą za daleko, a to już głupota totalna… Bezpieczna odległość między najbardziej wysuniętym do przodu punktem brzucha ciężarnej a środkiem koła kierownicy (bowiem z tego miejsca wybucha poduszka) to 25 cm. Jeśli nasz brzuszek sięga dalej, to zwyczajnie niestety pozostaje pożegnać się na resztę stanu błogosławionego z fotelem kierowcy.
Drugim powodem, dla którego odsuwanie fotela jest bez sensu, to sprawność działania pasów bezpieczeństwa. Jeżeli fotel będzie zbyt daleko, powstanie przestrzeń między pasem a klatką piersiową, a jak wiemy jedynie pas ciasno przylegający do ciała, zadziała skutecznie. Z tego też względu zimą pasy zapinamy pod kurtką puchową — gdy dojdzie do zderzenia, to napinacze zadziałają prawidłowo i pasy przytrzymają nas w miejscu, a nie połamią nam żeber, obojczyka i nie potłuką narządów wewnętrznych.
I jeszcze jedna, jakże istotna sprawa — choćby nie wiem jak kusiło moje drogie ciężarówki, nie odchylamy oparcia fotela, ma być jak najbardziej pionowo, jak na krześle! Wiem, że tak niewygodnie, mnie też kusiło, żeby rozwalić się na prawym fotelu jak na leżaku, ale w takiej pozycji hamowanie awaryjne lub kolizja sprawią, że zanurkujemy i wyślizgniemy się spod biodrowej części pasa. Chyba kiepska perspektywa, nieprawdaż?
Rozwiązanie — adaptery!
Cóż więc pozostaje ciężarnym? Czy mają poruszać się jedynie komunikacją miejską, pieszo maszerować za pojazdem głowy rodziny, a może pozwolić się zapakować do przyczepki bagażowej? 😉 Nic z tych rzeczy! Drogie Panie, jest jednak dla nas nadzieja. Powstało genialne i nie tak skomplikowane, jakby wydawać się mogło, rozwiązanie — adaptery do pasów bezpieczeństwa. Cóż to takiego? Konstrukcja nie jest zbyt złożona, w naprawdę wielkim uproszczeniu jest to szlufka, która utrzymuje biodrową część pasa bezpieczeństwa pod brzuchem ciężarnej. Montaż jest prosty, szybki i bezproblemowy, a co najważniejsze adapter nie ingeruje w żaden sposób w prawidłowe działanie pasów. Producenci zalecają, aby już od drugiego miesiąca ciąży korzystać z adaptera.
Na naszym rynku dostępne są adaptery dwóch firm: Clippasafe oraz BeSafe. Dzięki uprzejmości sklepu Mamadama.pl oraz firmy BeSafe, mieliśmy możliwość bliższego zapoznania się oraz przetestowania działania obu tych adapterów.
Clippasafe Bump Belt
Adapter ten jest produkcji brytyjskiej. Jest to już kolejne wcielenie produktu w nowej, ulepszonej wersji. W części siedzeniowej użyta tkanina jest tak miła w dotyku, że aż ciężko uwierzyć, że nie zjedzie się z niej w trakcie jazdy. Jednak od spodu wykorzystano materiał antypoślizgowy, który skutecznie temu zapobiega.
Montaż jest banalnie łatwy, a instrukcja obsługi dla pewności znajduje się w widocznym miejscu na samym adapterze. Clippasafe może być użyty zarówno na przednich, jak i tylnych fotelach samochodu. Wystarczy położyć go na siedzisku fotela, zapiąć pas za oparciem i wyregulować jego długość. Następnie zasiadamy na miejscu, zapinamy pas bezpieczeństwa, a na części biodrowej dodatkowo zapinamy na zatrzask dwie szlufki po bokach bioder, które utrzymują tę część pasa we właściwym położeniu i voilà, gotowe. Co ciekawe, Clippasafe wyróżnia się na tle konkurencji faktem, że może być użyty zarówno w przypadku, gdy ciężarna ubrana jest w spodnie, jak i spódniczkę/sukienkę.
Cena adaptera: 159 zł / 119 zł w promocji
BeSafe Pregnant
BeSafe Pregnant to adapter produkcji norweskiej. Jego twórcy zachęcają do stosowania tego rozwiązania chwytliwym hasłem — “jeden pas, dwa życia”. Przemawia do wyobraźni, prawda? 😄
Adapter występuje w dwóch wersjach: klasycznej oraz montowanej do ISOfix. My testowaliśmy tę zapinaną tradycyjnie. Metoda montażu jest tak naprawdę analogiczna do konkurencji — część siedząca ląduje na fotelu, a za oparciem zapinamy pas i regulujemy jego długość. Najbardziej istotna różnica tkwi w sposobie zapinania pasa bezpieczeństwa — mamy tu pojedynczą, centralnie zamontowaną szlufkę na dwa zatrzaski. W razie ciążowej sklerozy lub problemów z zainstalowaniem, od spodu siedziska można znaleźć podpowiedź z instrukcją obsługi. Aktualnie dostępna na rynku wersja BeSafe Pregnant została nieco ulepszona i trzeba przyznać, że poza wygodą użycia samego adaptera, wzorzysta wstawka na części siedzącej znacząco wpłynęła na atrakcyjność jego wyglądu.
Cena adaptera: ok. 159 zł.
Pasy w ciąży — podsumowanie
Dostępne na polskim rynku adaptery do pasów bezpieczeństwa sprawiają, że żadna wymówka już nie przejdzie, żeby w trakcie jazdy samochodem narażać życie i zdrowie własne oraz swojego nienarodzonego dziecka. Jeśli zastanawiasz się, czy zapinać pasy bezpieczeństwa czy nie, to odpowiedź jest prosta — zapinać, ale tylko z adapterem! Choć nie jest to duży wydatek w porównaniu chociażby z zakupem wózka czy samego fotelika, to niektórych nawet i taka suma może powstrzymać od zakupu. Jest i rada na to — adaptery w wielu punktach dużych miast Polski można wypożyczyć. Tak więc drogie ciężarówki — śmiało korzystajcie z uroków jazdy samochodem, na straży bezpieczeństwa Waszych maleństw stoi adapter do pasów bezpieczeństwa.
↓ Lajk do dechy! ↓
253