Wbrew ogólnej opinii panującej w naszym kraju, dróg przybywa i to nie mało. Najlepiej wiedzą o tym przedstawiciele handlowi przemierzający Polskę wzdłuż i wszerz. Oczywiście zawsze może być lepiej, ale… Warto doceniać te małe niespodzianki 😉
Również i auta mamy coraz lepsze. Wszystko to powoduje, że chcemy korzystać zarówno z dróg jak i samochodów. Teraz jeszcze łatwiej wykręcić dobry czas na trasie Warszawa-Gdańsk. Ale czy o to chodzi w podróżowaniu po autostradzie?
Autostrady są trochę jak korytarze powietrzne dla samolotów pasażerskich. Z tą różnicą, że tam procedury są bardziej rygorystyczne, a o porządek dba kontroler obszaru. Nic bez jego wiedzy i zgody nie ma prawa się wydarzyć. Na autostradzie jest trochę inaczej, ale gdyby z lotnictwa przenieść pewne wzorce to byłoby jeszcze bezpieczniej i wygodniej. Do czego piję? Do nierównej, szarpanej jazdy. Najczęściej taki styl prezentują ludzie nie rozumiejący na czym polega przewaga autostrady nad innymi rodzajami dróg. Główną przewagą jest to, że jadąc przepisowo można szybko i bezpiecznie dojechać do celu. Można też ograniczyć spalanie i zmęczenie. Ale tylko w przypadku zrozumienia pewnych zasad. Jak wielu z nas jeździ po autostradzie lub ekspresówce? Pedal to the metal, dno, opór, ile fabryka dała. Niewątpliwie duża prędkość może powodować uwalnianie w organizmie kilku substancji dających fajne efekty. Jednak warto nie być egoistą. Jak jeździ egoista? Jakby był sam na drodze. 200km/h i lewy kierunek lub mruganie długimi. Hmmm co byście powiedzieli gdyby kapitan samolotu, którym lecicie na urlop do ciepłego kraju stwierdził, że on chce być szybciej na lotnisku docelowym. Powiedzmy, że samolot pasażerki ma małe rezerwy prędkości, ale na przykład można dolecieć do celu na większej wysokości (szybciej) i zafundować PAXom (tak w żargonie mówi się o pasażerach) szybkie zniżanie. Obawiam się, że torby chorobowe poszłyby w ruch. Oczywiście pasażerowie samochodu nie muszą od razu tak reagować na wyczyny kierowcy, ale…
Warto zrozumieć i przeliczyć pewne kwestie związane z jazdą autostradową. Po pierwsze płynna jazda. Szczerze mówiąc w Polsce żeby jechać płynnie prędkość powinna oscylować w granicach 120km/h +/- 10km/h. Powiecie, że wolno? I tak uzyskamy średnią prędkość powyżej 100km/h. Uważacie, że szybciej dojedziecie do celu jadąc 150km/h/. Zgoda, ale pod warunkiem, że trasa będzie pusta. Może na A1 to jest jeszcze do zrobienia, ale na A2 ciągłe „pojedynki na szosie” między kierowcami ciężarówek spowolnią waszą jazdę. Do tego dochodzą jeszcze bramki. Wystarczy wybrać nieodpowiednią bramkę i tracimy wszystko to, co nadrobiliśmy szybszą jazdę. To trochę tak, jak neutralizacja na rajdach. Zatrzymanie na stacji benzynowej? Tankowanie? Kanapka? Kawka? A czas płynie nieubłaganie. Oczywiście jeśli jedziemy na czas… Duch rywalizacji sportowej jest silny.
Czy wiecie, że bardzo wielu kierowców „ściga” się z nawigacją? Nawigacja zawsze podaje szacowany czas przejazdu trasy i godzinę dotarcia do celu. Wielu kierowców stara się udowodnić nawigacji, że oni mogą szybciej. Tylko po co? Rozumiem jeszcze tych najmłodszych mistrzów kierownicy. Młodzi, gniewni, niedoświadczeni po kursach na prawo jazdy, na których nauczono ich jak rozwiązywać testy komputerowe i jak parkować równolegle (i to też nie zawsze). Jazda na czas nie ma sensu. Człowiek niepotrzebnie „nakręca” się i złości kiedy okazuje się, że nawigacja jednak miała rację.
Warto chociaż raz przejechać tę samą trasę spokojniej. Efekty będą widoczne. Niższe spalanie, niewiele dłuższy czas dojazdu (w wielu przypadkach taki sam), brak konieczności oglądania nagrań wideo z tylnego siedzenia radiowozu i mniejsze zdenerwowanie naszych pasażerów (w szczególności pasażerki, która często siedzi na „gorącym” fotelu).
Czy na coś jeszcze powinniśmy zwracać uwagę na autostradzie? Tak. Wjeżdżając na nią powinniśmy stopniowo zwiększać prędkość przelotową. Dlaczego? Jeśli na co dzień poruszamy się po mieście to pewnie nie przekraczamy 100km/h (nie będę udawał, że wszyscy jeżdżą zgodnie z przepisami). Jeśli nagle rozpędzimy się do 150km/h to nasze reakcje na zmiany sytuacji na drodze mogą być opóźnione. Po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak dynamicznych zmian. Warto też bacznie obserwować auta zbliżające się do nas. Może się okazać, że naprawdę szybko jadą i kiedy my rozpoczniemy manewr wyprzedzania są już koło nas. Nie bawmy się też w „policjantów”. Jeśli ktoś jedzie dużo szybciej lub dużo wolniej to nie próbujmy go „uczyć” — to nic nie da, a może spowodować bardzo niebezpieczne sytuacje. Jeśli już koniecznie chcemy coś z tym zrobić to wystarczy zadzwonić pod numer 112 i zgłosić niestosowne zachowania.
Starajmy się zawczasu sygnalizować nasze zamiary. Nie hamujmy gwałtownie i nie zmieniajmy nerwowo pasów ruchu. W razie awarii postarajmy się dotoczyć do zatoki lub punktu SOS. Pod żadnym pozorem nie holujmy aut. Zwracajmy uwagę na oznakowanie. Ciągle słyszymy o kierowcach wjeżdżających na autostradę pod prąd (pomijam przypadki świadomego łamania przepisów). Obserwacja znaków pozwoli nam zaplanować zjazd z autostrady. Jeśli przejedziemy zjazd lub wybierzemy nie ten co trzeba, pod żadnym pozorem nie wolno cofać. To stwarza ogromne niebezpieczeństwo.
I jeszcze kilka porad eksploatacyjnych dotyczących naszego auta. Przed dłuższą podróżą autostradową sprawdźmy poziom oleju, płynu chłodzącego i ciśnienie w oponach. Olej warto dolać do górnej kreski. Płyn również. Ciśnienie należy dobrać w zależności od obciążenia auta. Po mieście jeździmy lekkim autem, a w trasę często zabieramy komplet pasażerów i ich bagaże. Odpowiednie ciśnienie zapewnia dłuższe życie opon i niższe spalanie. Auto pewniej się prowadzi.
A na koniec ciekawostka i porada od Pawła Mastalerka z działu technicznego Castrol.
Czy wiecie jaką temperaturę w czasie jazdy autostradowej może mieć olej w silniku VW Passat’a 2.0 TDI? Często przekracza ona 120st.C. Dla porównania w VW Polo R WRC 1.6 turbo, olej ma zawsze temperaturę 102 st.C. Dlaczego o tym wspominam?
Wysoka temperatura oleju to spadająca lepkość oleju i niestety spadająca grubość filmu olejowego. Jeśli więc po forsownej jeździe autostradowej dojeżdżamy do bramek lub do stacji benzynowej, to po hamowaniu z dużej prędkości na krótkim dystansie nie ochłodzimy silnika, a co za tym idzie – oleju — i może dojść do sytuacji, w której na wolnych obrotach przy niskim ciśnieniu olej będzie wypierany z krzywek wałka rozrządu i może dojść do kontaktu metal-metal. Jaka jest na to rada? Wiedząc, że zbliżamy się do postoju zacznijmy kilka kilometrów wcześniej zwalniać wykorzystując do tego hamowanie silnikiem. W nowoczesnych autach po zdjęciu nogi z gazu, nie jest podawane paliwo co oznacza, że przez komorę spalania przelatuje zimne powietrze. To bardzo wspomaga efektywność chłodzenia. Jeśli silnik w naszym aucie jest wyposażony w turbosprężarkę to i ona odetchnie i wyeliminujemy problem utleniającego się oleju na wałku turbosprężarki, czyli mówiąc potocznie nie „usmażymy” jej.
Wpis powstał w wyniku współpracy z marką Castrol.
162