PARTNER BLOGA:

Zimowe BHP kierowcy 10 porad, które pomogą przygotować Twój samochód na zimę

Przewiń w dół

Zima to dla nie­któ­rych kie­row­ców naj­trud­niej­szy okres w roku. Jak przy­go­to­wać do niej samo­chód, aby jaz­da była przy­jem­no­ścią? Oto 10 porad, któ­re war­to wdro­żyć w swo­im moto­ry­za­cyj­nym życiu.


Wpraw­dzie do kalen­da­rzo­wej zimy zosta­ło jesz­cze tro­chę cza­su, ale przyj­dzie ona szyb­ciej niż się tego spo­dzie­wa­my. Choć teo­re­tycz­nie nadal mamy jesień, to zima bawi się z nami w kot­ka i mysz­kę — to syp­nie śnie­giem, to na kil­ka dni postra­szy mro­zem, a potem jak gdy­by nigdy nic wra­ca cie­pło i słoń­ce.

Zima jed­nak cały czas czai się za rogiem i cze­ka, liczy na to, że stra­ci­my czuj­ność, żeby w koń­cu na dobre u nas zago­ścić i zno­wu zasko­czyć dro­go­wców. Gdy już się to sta­nie, war­to pamię­tać o kil­ku zasa­dach, żeby bez­piecz­niej poru­szać się samo­cho­dem po dro­gach w chłod­niej­szym sezo­nie.

1. Zmień opony

Może to oczy­wi­sta oczy­wi­stość, ale odpo­wied­nie ogu­mie­nie w sezo­nie zimo­wym to pod­sta­wa. Zgod­nie z prze­pi­sa­mi, wyso­kość bież­ni­ka powin­na wyno­sić nie mniej niż 1,6 mm, jed­nak jaz­da na slic­kach po śnie­gu to wyż­sza szko­ła jaz­dy i zale­ca się, żeby w zimów­kach zosta­wić sobie zapas ok. 4 — 4,5 mm.

Wła­ści­wo­ści opon let­nich zacho­wa­ne są do momen­tu, gdy tem­pe­ra­tu­ra spa­da do oko­ło 7 stop­ni Cel­sju­sza. Szko­puł w tym, że pro­gno­zy poda­ją tem­pe­ra­tu­rę mak­sy­mal­ną i naj­niż­szą w cią­gu doby, a jaz­da do pra­cy i z powro­tem zwy­kle odby­wa się raczej w tych niż­szych war­to­ściach.

Kolej­na spra­wa to opty­mal­ny moment zmia­ny opon — jak za wcze­śnie zało­ży­my zimów­ki, to ryzy­ku­je­my nad­mier­ne ich zuży­cie. Jeśli nato­miast wstrzy­ma­my się za dłu­go, to może nas zastać śnieg lub gru­ba kolej­ka u wul­ka­na.

2. Płyny głupcze

Zmień płyn spry­ski­wa­czy na zimo­wy! Kolej­ny fra­zes, ale samo zala­nie do zbior­ni­ka nie wystar­czy. War­to kil­ka razy użyć spry­ski­wa­cza, żeby zimo­wy płyn wyparł ten let­ni z całe­go ukła­du. Unik­nie­my dzię­ki temu pro­ble­mów z nie­szczel­no­ścią, gdy w nocy nie­ocze­ki­wa­nie zła­pie mróz.

5‑litrowe bań­ki są dobrym roz­wią­za­niem, gdy mamy zupeł­nie pusty zbior­nik i trze­ba zalać dużą ilość pły­nu. Zwy­kle jed­nak zosta­je tro­chę, a póź­niej w bagaż­ni­ku wala się nad­wyż­ka i zaj­mu­je prze­strzeń baga­żo­wą. Wybie­ra­jąc płyn zwróć­cie bacz­ną uwa­gę na skład i wystrze­gaj­cie się jak ognia pro­duk­tów zawie­ra­ją­cych alko­hol mety­lo­wy. To tru­ci­zna, któ­ra może bez­po­śred­nio się przy­czy­nić do utra­ty wzro­ku! Pro­du­cen­ci chęt­nie uży­wa­ją alko­ho­lu mety­lo­we­go, gdyż jest on o wie­le tań­szy od ety­lo­we­go.

Faj­nym roz­wią­za­niem są kon­cen­tra­ty i tablet­ki do roz­ra­bia­nia. Nale­ży pamię­tać, żeby uży­wać wody desty­lo­wa­nej — w odróż­nie­niu od zwy­kłej kra­nów­ki, nie zawie­ra ona soli mine­ral­nych, któ­re z cza­sem mogą zapchać układ spry­ski­wa­nia.

Kolej­na rzecz, o któ­rej trze­ba pamię­tać, to wymia­na pły­nu chłod­ni­cze­go na zimo­wy. Jeże­li do tej pory w ukła­dzie chło­dze­nia Two­je­go samo­cho­du pomiesz­ki­wa­ła woda desty­lo­wa­na, war­to ją wymie­nić na coś, co nie zmie­ni się w lód już przy pierw­szych przy­mroz­kach.

3. Zadbaj o widoczność

Zima to opa­dy śnie­gu, desz­czu, a do tego mnó­stwo bło­ta i bru­du wydo­by­wa­ją­ce­go się spod kół innych samo­cho­dów. Lądu­ją­cych rzecz jasna pro­sto na przed­niej szy­bie nasze­go uko­cha­ne­go auta. Do tego brak słoń­ca i dan­tej­skie ciem­no­ści już po godzi­nie 15, czy­li — jak­by nie patrzeć — w środ­ku dnia. To sku­tecz­nie pogar­sza widocz­ność. Dla­te­go oprócz zimo­we­go pły­nu do spry­ski­wa­czy, o któ­rym pisa­li­śmy wyżej, war­to zadbać o dobrą kon­dy­cję wycie­ra­czek. To one będą wal­czyć o czy­stość szy­by, a jeśli guma wycie­ra­czek jest zuży­ta, zamiast ście­rać brud, będą go tyl­ko roz­ma­zy­wać.

Wycie­racz­ki nie są dro­gim akce­so­rium. Wymień je dwa razy do roku — przed i po zimie, w trak­cie któ­rej naj­moc­niej dosta­ją w kość. Dobry, zimo­wy płyn do spry­ski­wa­czy i nowe wycie­racz­ki to ide­al­ny tan­dem do wal­ki o lep­szą widocz­ność w trak­cie zimy.

4. Zmień dywaniki

Choć wizu­al­nie wnę­trze auta spo­ro na tym tra­ci, w sezo­nie zimo­wym war­to doko­nać wymia­ny welu­ro­wych dywa­ni­ków na gumo­we. Szma­cia­ki o wie­le lepiej się pre­zen­tu­ją, ale mają to do sie­bie, że chło­ną wil­goć. Póź­niej moc­niej i łatwiej paru­ją szy­by. Cięż­ko rów­nież wysu­szyć raz zamo­czo­ne dywa­ni­ki. Chcia­ło­by się Wam nosić je do domu do susze­nia na kalo­ry­fe­rze po każ­dej prze­jażdż­ce? No wła­śnie 😉 Kolej­na spra­wa — jak już dywa­ni­ki dobrze nasiąk­ną wodą, to ist­nie­je ryzy­ko, że prze­mok­nie też wykła­dzi­na pod­ło­gi, co z cza­sem może przy­czy­nić się do powsta­nia ognisk rdzy na pły­cie pod­ło­go­wej.

5. Odmrażacz

Myśląc o zimie, wyobra­ża­my sobie zazwy­czaj pięk­ny kra­jo­braz pokry­ty bia­łym puchem. Na par­kin­gu nie zawsze jed­nak będzie na nas cze­kać samo­chód przy­kry­ty bia­łą cza­pą, któ­rej w mig się pozbę­dzie­my. Pogo­da potra­fi pła­tać paskud­ne figle i tak deszcz ze śnie­giem, mar­z­ną­ca mżaw­ka czy odwilż, a potem noc­ny spa­dek tem­pe­ra­tu­ry poni­żej zera może spra­wić, że będzie­my mieć spo­ry pro­blem z dosta­niem się do kabi­ny samo­cho­du. Było by dość sła­bo, gdy­by w takiej sytu­acji odmra­żacz został w środ­ku. Posia­da­cze aut z okna­mi pozba­wio­ny­mi ramek powin­ni się też zawcza­su zain­te­re­so­wać prze­sma­ro­wa­niem uszcze­lek w drzwiach, bagaż­ni­ku i szy­ber­da­chu spe­cjal­nym sili­ko­nem. Nale­ży to jed­nak wyko­nać, gdy nie ma mro­zu.

6. Wyposaż się w kable

Czę­sto o tym, że nad­szedł już czas na wymia­nę aku­mu­la­to­ra na nowy, przy­po­mi­na nam poraż­ka przy poran­nym roz­ru­chu sil­ni­ka. Są dwie szko­ły — fale­nic­ka i otwoc­ka — jed­ni wolą regu­lar­nie wymie­niać aku­mu­la­tor na nowy, inni do upa­dłe­go będą rzeź­bić pro­stow­ni­kiem sta­ry. Jed­nak jed­nym i dru­gim po nocy z siar­czy­stym mro­zem może nie udać się uru­cho­mić samo­cho­du. Wyj­ścia z takiej sytu­acji są trzy: od razu się pod­da­jesz i obie­rasz kie­ru­nek na przy­sta­nek komu­ni­ka­cji miej­skiej, liczysz na to, że sąsiad uży­czy Ci prą­du albo jesteś przy­go­to­wa­ny na taką ewen­tu­al­ność: wyj­mu­jesz kable roz­ru­cho­we z bagaż­ni­ka i szu­kasz ochot­ni­ka, któ­re­mu spie­szy się mniej od Cie­bie. Dla przy­po­mnie­nia: pod­łą­cza­my naj­pierw plu­sy (czer­wo­ny kabel), potem minu­sy (kabel czar­ny), a odłą­cza­my w odwrot­nej kolej­no­ści.

Zawod­ni­cy, któ­rzy zimą czę­sto i gęsto ćwi­czą swo­je umie­jęt­no­ści pano­wa­nia nad autem na zaśnie­żo­nej nawierzch­ni, z racji poko­ny­wa­nia spo­rych odle­gło­ści na tre­ning i z powro­tem, rza­dziej mogą doświad­czać pro­ble­mów z poran­nym odpa­le­niem sil­ni­ka w samo­cho­dzie. Jed­nak, jak sami kie­dyś się o tym prze­ko­na­li­śmy na wła­snej skó­rze, nie­zwy­kle przy­dat­nym wypo­sa­że­niem auta będzie lin­ka holow­ni­cza oraz saper­ka. Bo nigdy nie wiesz, kie­dy tłu­sty boczur na śnie­gu skoń­czy się wyciecz­ką w pej­zaż 😉

7. Odśnież i rozmróź

Zima wro­giem nie tyl­ko kor­po lud­ków. Zawsze w pośpie­chu, wiecz­nie spóź­nie­ni, a na domiar złe­go samo­chód pod cza­pą śnie­gu i trze­ba się z tym upo­rać. Nie­któ­rzy spryt­ni ina­czej pró­bu­ją prze­chy­trzyć los i wyskro­bu­ją w przed­niej szy­bie mały “wizjer à la czoł­gi­sta” i hej do przo­du. Na nich jed­nak cze­ka bilet na sumę się­ga­ją­cą do 500 zł i 6 punk­tów kar­nych. Trze­ba pamię­tać, że nie odśnie­ża­jąc nale­ży­cie swo­ich czte­rech kółek nie tyl­ko ogra­ni­cza­my sobie widocz­ność, ale stwa­rza­my też zagro­że­nie dla innych, gdyż śnieg z nasze­go auta, może zwiać pro­sto na szy­bę samo­cho­du jadą­ce­go za nami, a to już pro­sta dro­ga do wypad­ku.

A jak już brać się za coś, to na 100%, więc nie zapo­mnij­cie też oczy­ścić tablic reje­stra­cyj­nych.

Swo­ją dro­gą, odśnie­ża­nie samo­cho­du przed jaz­dą powin­no być obo­wiąz­ko­wym rytu­ałem, ale nie war­to zosta­wiać też zbyt gru­bej war­stwy śnie­gu na aucie, któ­rym nie będzie­cie jeź­dzić przez jakiś czas. Bywa, że śnie­gu nasy­pie napraw­dę spo­ro i wte­dy taka bia­ła pie­rzy­na potra­fi dużo ważyć. Z cza­sem taki cię­żar może poważ­nie nad­we­rę­żyć i wykrzy­wić wycie­racz­ki w naszym boli­dzie.

8. Otrzep buty

Dobrym zwy­cza­jem, któ­ry war­to sobie utrwa­lić, jest otrze­py­wa­nie obu­wia ze śnie­gu przed zaję­ciem miej­sca za kie­row­ni­cą. Nie każ­dy pasa­żer wsia­da­ją­cy do naszych czte­rech kółek o tym pomy­śli, więc nie krę­puj­cie się ich o to pro­sić. Nad­miar bia­łe­go puchu bar­dzo szyb­ko roz­pu­ści się i spły­nie na dywa­ni­ki. Jeśli po doje­cha­niu na miej­sce nie pozbę­dzie­my się tej wody pośnie­go­wej, to potem może­my się spo­dzie­wać więk­szych pro­ble­mów z paro­wa­niem szyb. Przy tem­pe­ra­tu­rach obec­nie panu­ją­cych na zewnątrz spo­ro cza­su może też minąć, zanim wykła­dzi­na pod­ło­go­wa wyschnie do koń­ca.

9. Zdejmij kurtkę

Każ­da oka­zja jest dobra, żeby przy­po­mnieć o obo­wiąz­ku zapi­na­nia pasów bez­pie­czeń­stwa. Mimo że pasy ratu­ją życie, to nie­któ­rzy nadal nie mają nawy­ku ich zapi­na­nia albo uwa­ża­ją, że to jakiś obciach. I żad­ne proś­by, groź­by czy man­da­ty nie pomo­gą. Nie­mniej jed­nak samo zapi­na­nie pasów nie wystar­czy, jeśli zro­bi się to nie­po­praw­nie. Co moż­na źle zro­bić we wpię­ciu poje­dyn­czej klam­ry na par­cia­nym pasku? Jeże­li dba­jąc o swój kom­fort ter­micz­ny zanim kabi­na auta zdą­ży się nagrzać, zapnie­my pas na wierzch zimo­we­go okry­cia wierzch­nie­go w posta­ci kurt­ki pucho­wej czy gru­be­go płasz­cza, to ryzy­ku­je­my, że w sytu­acji koli­zji ów pas bez­pie­czeń­stwa nie zadzia­ła popraw­nie. Zimo­we ubra­nia two­rzą prze­strzeń mię­dzy pasem a cia­łem, a w kon­se­kwen­cji luz na pasie bez­pie­czeń­stwa, z któ­rym napi­nacz piro­tech­nicz­ny może nie dać sobie rady. Naj­roz­sąd­niej więc zapi­nać się tak, żeby pas bez­pie­czeń­stwa prze­bie­gał jak naj­bli­żej cia­ła. Wer­sja mini­mum: roze­pnij kurtkę/płaszcz i dopie­ro się zapnij, wer­sja opti­mum: zdej­mij kurtkę/płaszcz i opróż­nij kie­sze­nie spodni, bo to też two­rzy luz na pasie bio­dro­wym.

10. Zdejmij nogę z gazu

A po dzie­sią­te “spiesz się powo­li”. Nie trze­ba być geniu­szem, żeby się domy­śleć, że w zimo­wych warun­kach dro­ga hamo­wa­nia znacz­nie się wydłu­ża. Wia­do­mo też, że jak na dro­dze jest szklan­ka, to do zera wyha­mu­je­my samo­chód znacz­nie póź­niej, niż w sytu­acji, gdy asfalt pokry­wa jedy­nie war­stwa śnie­gu. Skąd jed­nak pew­ność, że pod śnie­giem nie ma lodu? A nawet jak dro­ga wyda­je się być jedy­nie mokra, to ist­nie­je też nie­zwy­kle zdra­dli­we i nie­bez­piecz­ne zja­wi­sko zwa­ne “czar­nym lodem”. Sły­sze­li o tym? Dla­te­go nie ryzy­kuj i jedź bez­piecz­nie.

DOŁĄCZ DO NASZEJ SPOŁECZNOŚCI:

 

  • 80
  •  
  •