PARTNER BLOGA:

TEST: Infiniti Q50

Przewiń w dół

Infi­ni­ti Q50 mia­łem już oka­zję jeź­dzić, testu­jąc debiu­tu­ją­cy wów­czas model na torze i uli­cach Bar­ce­lo­ny. Jak jed­nak spra­wu­je się japoń­ski sedan na pol­skich dro­gach, oce­nia­jąc go na chłod­no, w dodat­ku w nie naj­wyż­szej wer­sji wypo­sa­że­nia? O tym dowie­cie się poni­żej.

Tym razem do testów dosta­li­śmy Q50, któ­ry skry­wał pod maską sil­nik die­sla o pojem­no­ści 2.2 litra. Wnę­trze wypeł­nia­ły dodat­ki skła­da­ją­ce się na wer­sję wypo­sa­że­nia Pre­mium, któ­ra wg. cen­ni­ka jest nie­wie­le wyżej niż przy­sło­wio­wy “golas”. Mimo to do dys­po­zy­cji kie­row­cy i pasa­że­rów odda­no wie­le gadże­tów i tech­no­lo­gicz­nych udo­god­nień.

Infiniti Q50

BOGATE WNĘTRZE

Jak przy­sta­ło na Infi­ni­ti, zde­cy­do­wa­nie może­my mówić o spo­rym kom­for­cie. Do dys­po­zy­cji mamy nawi­ga­cję, duży ekran doty­ko­wy, kame­rę cofa­nia, kie­row­ni­cę mul­ti­me­dial­ną, a nawet pod­grze­wa­ne fote­le. Co jesz­cze? Choć­by sper­so­na­li­zo­wa­ny klu­czyk, któ­ry zapa­mię­tu­je usta­wie­nia fote­la, luste­rek czy ulu­bio­nych sta­cji radio­wych, jak rów­nież sys­tem InTo­uch, któ­ry syn­chro­ni­zu­je się ze smart­fo­nem, uzy­sku­jąc dzię­ki temu dostęp do kon­tak­tów i maili zapi­sa­nych w naszym tele­fo­nie. Mało tego, może­cie nawet na kom­pu­te­rze w domu zapla­no­wać sobie tra­sę wyjaz­du, zazna­czyć ją w Google Maps i wysłać bez­po­śred­nio do auta. Po uru­cho­mie­niu sil­ni­ka tra­sa wybra­na w domo­wym zaci­szu poja­wi się na ekra­nie nawi­ga­cji samo­cho­do­wej. Przy­zna­cie, że cał­kiem nie­źle, jak na dru­gą od dołu wer­sję wypo­sa­że­nia tego samo­cho­du.

Infiniti Q50

Mate­ria­ły wyko­rzy­sta­ne do wykoń­cze­nia wnę­trza Q50 są napraw­dę miłe w doty­ku. Mar­ka przed wpro­wa­dze­niem tego mode­lu do pro­duk­cji zasię­gnę­ła ponoć opi­nii 360 spe­cja­li­stów, aby dobrać fak­tu­ry naj­przy­jem­niej­sze dla opusz­ków pal­ców. Nie wiem, mnie tam nie pyta­li, ale pew­ną sztucz­ność mate­ria­łu na kie­row­ni­cy wyczuć się dało. Zde­cy­do­wa­nie lepiej jest z fote­la­mi — tutaj skó­ra jest przy­jem­na w doty­ku, a dodat­ko­wa per­fo­ra­cja zapew­nia więk­szy kom­fort pod­czas upa­łów. Skó­rą prze­szy­to rów­nież tunel środ­ko­wy oraz bocz­ki drzwi.

Oprócz tego co może­my dotknąć, Infi­ni­ti Q50 spo­ro skry­wa jesz­cze głę­biej. Mowa o wie­lu elek­tro­nicz­nych sys­te­mach wspo­ma­ga­ją­cych kie­row­cę pod­czas jaz­dy. Oprócz tak stan­dar­do­wych opcji, jak ostrze­ga­nie o pojeź­dzie w mar­twym polu, mamy tutaj całą tar­czę ochron­ną, któ­ra infor­mu­je o zagro­że­niach i co naj­waż­niej­sze — w naj­groź­niej­szych sytu­acjach sama inter­we­niu­je. Brzmi może i impo­nu­ją­co, w prak­ty­ce fak­tycz­nie dzia­ła, ale doży­li­śmy już cza­sów, kie­dy to samo roz­wią­za­nie spo­tka­my w… małym, miej­skim Nis­sa­nie Note.

Infiniti Q50

WALECZNE SERCE

Pra­cu­ją­cy pod maską Infi­ni­ti Q50 die­sel ma pojem­ność 2.2 litra i gene­ru­je 170 koni mecha­nicz­nych. Nie wiem, jaki­mi ste­ry­da­mi oni te konie nafa­sze­ro­wa­li, ale w rze­czy­wi­sto­ści ma się wra­że­nie, że pod maską drze­mie znacz­nie wię­cej mocy, niż pro­du­cent suge­ru­je na papie­rze. Set­kę osią­ga­my w 8,5 sekun­dy, ale pro­stu­jąc pra­wą nogę byłem prze­ko­na­ny, że trwa to znacz­nie kró­cej. Pró­bo­wa­łem nawet zna­leźć roz­sąd­ną przy­czy­nę i spraw­dzi­łem ile Q50 waży — ponad 1600 kg, a więc nie tak mało. Mimo to auto przy­spie­sza zwin­nie od same­go dołu, a sied­mio­bie­go­wa skrzy­nia bie­gów nie ocią­ga się prze­sad­nie ze zmia­ną prze­ło­żeń.

Przy tym zachwy­cie nad osią­ga­mi dodat­ko­wo zaska­ku­je spa­la­nie. Zaska­ku­je na plus, bo przez cały czas naszych testów napę­dza­ny ropą Q50 spa­lił zale­d­wie 7,5 litra na set­kę. Bio­rąc pod uwa­gę moc, masę samo­cho­du i osią­gi, to rewe­la­cyj­ny wynik.

Infiniti Q50

Infi­ni­ti Q50 z die­slem pod maską może zasko­czyć dobry­mi osią­ga­mi, niskim spa­la­niem i… przy­stęp­ną, jak na auto kla­sy pre­mium, ceną.

Pokry­ty bia­łym lakie­rem i zasi­la­ny rop­nia­kiem Infi­ni­ti Q50 nie wyglą­da nie­ste­ty tak agre­syw­nie, jak hybry­do­wy Q50S w odcie­niu Azu­re Silver, któ­rym jeź­dzi­łem w Bar­ce­lo­nie, ale auto ma swój styl i pre­zen­tu­je się bar­dzo ele­ganc­ko. Podob­nie jest z wnę­trzem — zasia­da­jąc do nie­go mamy wra­że­nie, że obcu­je­my z autem kla­sy pre­mium, choć gołym okiem widać róż­ni­ce w porów­na­niu do wyż­szych wer­sji wypo­sa­że­nia. Nie oszu­kuj­my się, pła­cąc dodat­ko­we kil­ka­dzie­siąt tysię­cy zło­tych zoba­czy­my wysma­ko­wa­ne deta­le, któ­re w tań­szych egzem­pla­rzach są nie­osią­gal­ne. I tu tra­fia­my do sed­na tego samo­cho­du, czy­li ceny…

 

CENA CZYNI CUDA

Jak wspo­mnia­łem, prze­by­wa­jąc i poru­sza­jąc się Infi­ni­ti Q50 2.2d Pre­mium ma się wra­że­nie kosz­to­wa­nia luk­su­su. Może nie z naj­wyż­szej pół­ki, ale jed­nak. A wie­cie, ile ten samo­chód kosz­tu­je? W tej wer­sji sil­ni­ko­wej, z droż­szą, bo auto­ma­tycz­ną skrzy­nią bie­gów, 164 586 zł brut­to. Jasne, to nadal wię­cej niż w peł­ni wypo­sa­żo­na SKODA czy Opel, ale mówi­my prze­cież o Infi­ni­ti, któ­re z poprzed­ni­mi mode­la­mi ceni­ło się znacz­nie wyżej.

Infiniti Q50

Koja­rzę moment, w któ­rym Infi­ni­ti nie mia­ło w cen­ni­ku nic poni­żej 300 tysię­cy! A teraz pro­szę, mar­ka kła­nia się klien­tom o znacz­nie niż­szych rezer­wach finan­so­wych. Czy to źle? Nie, bo to samo robi Porsche i inne mar­ki, dotych­czas uwa­ża­ne za stric­te luk­su­so­we. Takie pra­wa ryn­ku, że aby zara­biać i utrzy­mać się na powierzch­ni, trze­ba sprze­da­wać. Dużo sprze­da­wać. I tego Infi­ni­ti życzę, bo Q50 to kawał dobre­go samo­cho­du, nawet bez 360 koni pod maską 😉

SŁOWO NA KONIEC

Test Infi­ni­ti Q50 w wer­sji Pre­mium i z die­slem pod maską prze­ko­nał mnie, że to napraw­dę uda­ny model, już w bazo­wej wer­sji. Cen­nik japoń­skie­go seda­na otwie­ra cał­kiem akcep­to­wal­na kwo­ta, a każ­da dodat­ko­wo wyda­na zło­tów­ka spra­wia, że samo­chód sta­je się jesz­cze lep­szy. W topo­wej wer­sji Q50S, z napę­dem hybry­do­wym dają­cym do dys­po­zy­cji kie­row­cy aż 360 koni, samo­chód ten wręcz pory­wa. A prze­cież Infi­ni­ti zasta­na­wia się nad wpro­wa­dze­niem do pro­duk­cji odmia­ny Eau Rouge, któ­ra ma ser­ce z… Nisa­na GT‑R! Wam też prze­szły ciar­ki po ple­cach?

Infiniti Q50

Q50 to praw­dzi­we Infi­ni­ti — naszpi­ko­wa­ne nowo­cze­sny­mi roz­wią­za­nia­mi tech­no­lo­gicz­ny­mi, nie­ziem­sko kom­for­to­we i pew­nie pro­wa­dzą­ce się auto. Z dru­giej stro­ny, mając porów­na­nie tego mode­lu z innym, z nie­co wyż­szej pół­ki, róż­ni­ce widać gołym okiem. Jeśli jed­nak wziąć pod uwa­gę cenę, to w oce­nie koń­co­wej Q50 to war­ta grze­chu odro­bi­na luk­su­su za cał­kiem roz­sąd­ne pie­nią­dze.”

Offt­za i jej dam­ski punkt widze­nia

 

Infi­ni­ti Q50 to uda­ny samo­chód, co mogę śmia­ło stwier­dzić po prze­te­sto­wa­niu kil­ku wer­sji sil­ni­ko­wych i wypo­sa­że­nia, zarów­no na dro­gach publicz­nych, jak i na torze. Na pol­skie dro­gi wer­sja z die­slem wyda­je się roz­sąd­nym wybo­rem, gwa­ran­tu­ją­cym przy­zwo­ite osią­gi przy jed­no­cze­snym niskim spa­la­niu. Iry­tu­ją­cy dla posia­da­czy wraż­li­wych uszu może oka­zać się dźwięk sil­ni­ka, jed­nak oszczęd­ność na sta­cji ben­zy­no­wej powin­na ten fakt wyna­gro­dzić. Jeśli nie, pole­cam napęd hybry­do­wy — przy niskich pręd­ko­ściach bez­gło­śny, a dodat­ko­wo zapew­nia­ją­cy ponad dwu­krot­nie wię­cej mocy.”

Leni­wiec i jego męski punkt widze­nia

Infiniti Q50

Test Infiniti Q50

Test Infiniti Q50S

↓ Lajk do dechy! ↓

  • 8
  •  
  •