Trzylitrowy silnik V6, 550 Nm, napęd na tył, 20-calowe felgi i cena ok. 290.000 zł. Na papierze te dane robią wrażenie. Czy tak samo jest w rzeczywistości? Sprawdziliśmy!
Infiniti to marka, której do tej pory nie mieliśmy okazji testować. Wszystko zmieniło się jednak dzięki zaproszeniu, jakie otrzymaliśmy na wyjazd do Barcelony, żeby bliżej poznać najnowszy model Q50. Aby jednak zaprzyjaźnić się wcześniej z systemami i rozwiązaniami w samochodach Infiniti, dostaliśmy do dyspozycji sedana klasy high performance — M30d w najwyższej wersji wyposażenia S Premium.
Infiniti M30d to wielkie auto. Świadczą o tym nie tylko gigantyczne, bo aż 20-calowe felgi, ale także rozmiary samego nadwozia — długość to 4 945 mm, szerokość z lusterkami 2 061 mm, a wysokość 1 500 mm. Osie rozstawione są w odległości 2 900 mm. Do takich wymiarów trzeba się przyzwyczaić — ponad dwa metry szerokości sprawiają, że pasy na drodze wydają się wąskie. To jednak nic w porównaniu z parkowaniem — miejsce, które wygląda na przestronne, po wjechaniu nim modelem M30d zdaje się kurczyć. W centrum Warszawy wolne miejsce parkingowe znaleźliśmy dopiero po 40 minutach, a i tak stanęliśmy na nim okrakiem, bo inaczej nijak nie dało się zmieścić tego kolosa. Choć sprawę ułatwia kamera cofania wraz z czujnikami parkowania — nie jest łatwo! Siedząc za kierownicą Infiniti M30d wrażenie robią ogromne przetłoczenia na błotnikach, które dodają poczucia wielkości.
Mimo sporej masy, wynoszącej przeszło 1700 kg, Infiniti M30d to zwinne auto. Wszystko dzięki silnikowi diesla — trzylitrowemu V6 o mocy 238 KM i 550 Nm, które potrafi rozpędzić ten czołg od zera do setki w zaledwie 6,9 sekundy. To wynik, jakim w sprincie wykazuje się np. Renault Clio RS — jest zatem całkiem nieźle jak na okręt ważący ponad 1,7 tony. Co jest jednak najlepsze w Infiniti M30d, to odgłos silnika — gdyby każdy diesel tak brzmiał, świat byłby piękniejszy, zapanowałby pokój na całym globie, a z nieba zamiast deszczu spadałyby drobinki czystego złota. Zamiast irytującego klekotu spod maski (a może głośników?!) wydobywa się rasowy bulgot, dający wrażenie podobne do prowadzenia amerykańskiego muscle cara z wielolitrażowym V8 — szczególnie po wyborze trybu jazdy Sport. Serio! Niewiele gorzej jest nawet w trybie Eco, który po prostu utrzymuje niższe obroty silnika i szybciej przełącza biegi. Te z kolei możemy zmieniać samodzielnie za pomocą pokrytych skórą manetek zamontowanych za kołem kierownicy.
Przy pierwszej jeździe zaskoczyło nas wskazanie komputera pokładowego mówiące o zasięgu pojazdu. 670 km przy trzylitrowym silniku V6 i masie pojazdu 1,7 tony to sporo — nawet jak na diesla. Wszystko wyjaśniło się dopiero wtedy, gdy sprawdziliśmy w dokumentacji pojemność zbiornika paliwa — wynosi on aż 80 litrów, czyli więcej, niż w zazwyczaj spotykamy w samochodach. Spalanie wyniosło mimo to i tak poniżej 10 l/100 km, co przy parametrach M30d należy uznać za wynik bardzo dobry.
Model M30d dostępny jest w wersji AWD z układem czterech kół skrętnych (4‑Wheel Active Steering). Nam do testów trafiła się jednak wersja z napędem na tył, która jednak dzięki asystentom i elektronicznym kagańcom nawet na lekko wilgotnej drodze zachowywała się przewidywalnie i stabilnie. Za bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów odpowiada wiele gadżetów, choćby takich jak system eliminacji martwego pola czy „Dynamiczna Tarcza Bezpieczeństwa” — ta w wielkim skrócie sprawia, że unikniemy niepożądanej zmiany pasa ruchu czy wjechania w kufer poprzedzającego nas pojazdu. Krótko mówiąc — jest co się psuć 😉
Z zewnątrz Infiniti M30d wygląda na spore i dobrze wyposażone auto, ale dopiero po dokładnym przyjrzeniu się wnętrzu i przejechaniu pierwszych kilometrów staje się jasne, że nie jest to samochód dla osób, którym nie starcza pieniędzy “od pierwszego do pierwszego”. Fortepianowa czerń (w opcji dostępne są listwy z naturalnego drewna powlekane sproszkowanym srebrem — brzmi Wam to tak samo z kosmosu jak i nam?), miękka skórzana tapicerka (typu semi anilina) i znakomicie dopasowane do siebie elementy to cechy, które wydają się standardem dla samochodu kosztującego tyle, co mieszkanie.
Projekt deski rozdzielczej jest fajny, ale nieco staromodny — świadczy o tym choćby analogowy zegarek w centralnej części (co nie jest akurat wadą i znajdą się sympatycy takich rozwiązań — był to Offtzy ulubiony detal we wnętrzu, jednocześnie najmilszy dla oka). Przycisków jest sporo, a wyraźnie widoczny wystający “klif” na środku deski rozdzielczej spodoba się bardziej fanom klasycznej architektury niż współczesnego minimalizmu. Niesamowite wrażenie robią natomiast zegary — dyskretnie podświetlone, z delikatnie zarysowanym wzorem wokół tarcz — wysmakowane i zachęcające do rzucania na nie okiem częściej niż w innych samochodach. Przestrzeń wewnątrz kabiny jest doskonale przemyślana i wykorzystana — do dyspozycji mamy wiele podświetlanych schowków i skrytek. Jak przystało na auto tych gabarytów, również bagażnik jest słusznych rozmiarów.
Komfort jazdy zapewnia nie tylko siedmiobiegowa automatyczna skrzynia, ale także sterowane elektrycznie wentylowane fotele z trzystopniową regulacją chłodzenia oraz podgrzewania. Działa to na tyle skutecznie, że przysłowiowe “cztery litery” można skutecznie schłodzić i ogrzać, zależnie od potrzeby i panujących warunków atmosferycznych. Nawet klimatyzacja w Infiniti M30d nie jest normalna — automatyczna i dwustrefowa to dla tej marki za mało. Tutaj mamy dostępną klimatyzację z opcją “Leśne powietrze”, która dzięki jonizatorowi poprawia jakość powietrza i (ponoć) poprawia tym samym samopoczucie i koncentrację kierowcy. Elektryka zastosowana jest nie tylko w przypadku regulacji foteli (we wszystkich możliwych płaszczyznach), lecz oczywiście dotyczy to też okien, szyberdachu, lusterek oraz kolumny kierownicy. Ba! Nawet pasy bezpieczeństwa są elektrycznie zwijane i dociągane po zapięciu! Doświetlanie zakrętów w samochodzie tej klasy nie zaskakuje i nie jest postrzegane jako luksus, raczej jako obowiązkowy standard.
W Infiniti M30d komfortu zaznają też szczególnie osoby niskie oraz… z dużym brzuszkiem 😉 Auto po wyłączeniu zapłonu i odtworzeniu drzwi podnosi bowiem automatycznie kierownicę i odsuwa fotel, aby ułatwić wysiadanie.
Słuchanie muzyki w Infiniti M30d to zupełnie inna bajka. Stworzony z marką Bose przestrzenny system audio składa się z aż 16 głośników — jest ich tyle, że nie zdołaliśmy wszystkich odnaleźć. Małe pierdziawki zamontowano nawet w oparciach foteli! Wrażenia z odsłuchu odtwarzanych dźwięków sprawdzaliśmy tylko na przykładzie radia, które jak wiadomo nie gwarantuje maksymalnej jakości, ale nawet w tym przypadku audio robi duże wrażenie. Wszystko jest czyste i dobrze słyszalne, co po części może być zasługą systemu aktywnej redukcji hałasu. Sprawia on, że niepożądany hałas silnika czy gwar dochodzący z ulicy skutecznie niwelowany jest poprzez odpowiednie dźwięki generowane przez głośniki w samochodzie. Jak dla nas to trochę magia, ale faktycznie działa!
Infiniti M30d pozwala na dynamiczne, ale przede wszystkim komfortowe przemieszczanie się — jednym słowem jest luksusowo. Auto wydaje się wielkie dla kierowcy, przez co czasami czuliśmy pewien niepokój na ciaśniejszych uliczkach lub podczas parkowania. Zachwyca z kolei brzmienie silnika (aż trudno uwierzyć, że to diesel), wyposażenie oraz jakość wykonania. To idealna propozycja dla tych osób, które chcą wydać trzy walizki pieniędzy na wyjątkowe auto, ale jednocześnie wyróżnić się na tle posiadaczy aut niemieckiej konkurencji, które widzi się na praktycznie każdych światłach. Infiniti nie jest widokiem tak częstym, co można uznać tylko za kolejny plus tego modelu.
PS. Test najnowszego Infiniti Q50 na jakimś torze w Hiszpanii w przygotowaniu — relacja już niebawem! 😉 😛
TEST: Infiniti M30d | |
---|---|
ZALETY: • rewelacyjne brzmienie silnika • … wszystko poza wadami |
WADY: • ogromny z zewnątrz, ale nie tak przestronny wewnątrz • cena |
↓ Polub to i poczuj się luksusowo ↓
37