Taksówkarze — to zupełnie inny, nowy rodzaj kierowców.
Z taksówek nie korzystamy często — są drogie, a i jazdę naszą Świnką lubimy na tyle, że nawet w towarzystwie jesteśmy skłonni wystrzegać się uciech i niektórych rodzajów napojów, aby móc wrócić Nią do domu. Ale jazda taksówkami zdarza się, szczególnie Leniwcowi w sprawach służbowych.
Generalizowanie jest złe, ale jak dziewięciu na dziesięciu kierowców taksówek okazuje się chodzącym potwierdzeniem wszelkich stereotypów, to ciężko się nie wkurzyć. Zamawiam taryfę, wsiadam i chcę chwili dla siebie. Ale nie, taksówkarz jakby pił ze mną na przynajmniej trzech weselach, zaczyna swoją gadkę.
“Panie, nigdzie się nie da teraz w tym mieście dojechać! Baby porobiły prawa jazdy i nakupowały samochodów i teraz korki są. Ehhh Panie, baby nie potrafią jeździć.” — rzekł taksówkarz, dzierżąc dzielnie kierownicę jedną ręką i mknąc dzielnie przez centrum miasta ponad 90 km/h.
Jeśli zacznie opisywać otaczająca go rzeczywistość lub sprawy rodzinne to jeszcze nic. Ciekawiej zaczyna się, gdy zagaja o polityce:
“Panie, jakim sposobem te głąby dostają się do tej polityki. Takie cudaki jak ta, no, jak jej tam… to przecież on pod spódnicą ma to samo co my — Pan i ja. Taki przebieraniec i w Sejmie! No i ta katastrofa — to przecież zamach był! W gazecie czytałem… bo żona to namiętnie studiuje te gazetki i szuka promocji w marketach, a ja po to później muszę jeździć…”
I tak w kółko. Zero wyczucia i myślenia, czy obraża tym swoim gadaniem kogokolwiek, a co najważniejsze — czy kogokolwiek to interesuje. Najgorsze jest jednak prowadzenie, a to w zdecydowanej większości przypadków jest karygodne — zła pozycja za kierownicą, niezapięte pasy bezpieczeństwa, jedna ręka na kierownicy a druga nieustannie na lewarku zmiany biegów, a do tego szarpie po każdym puszczeniu sprzęgła… nie czuje się z takim przewodnikiem wycieczki ani bezpiecznie, ani komfortowo.
Wszystko było na złej drodze i nasze mniemanie o kierowcach taksówek, delikatnie mówiąc, nie należało do najlepszych. Aż całkiem niedawno, sytuacja diametralnie się odmieniła. Zamawiam taryfę, wsiadam, dyktuję kierunek i czekam… A tam nic. Cisza. Zupełna. Kierowca nie opowiada mi o swoim synu, który cztery lata pracował w fabryce, ale teraz jeździ z nim na taryfie na nocki. Siedzi zapięty w pasy, ręce w pozycji “za piętnaście trzecia”, gładkie zmiany biegów — wydaje się, jakbyśmy płynęli. Rozglądam się — nie, to taksówka, ta co zwykle. Ford Mondeo, nic niezwykłego. Szok powoduje coś dziwnego — to ja zagajam do taksówkarza. Okazuje się, że to młody chłopak, który jest w Warszawie od miesiąca. Dopiero uczy się topografii miasta. Miły, wychowany. Nadzieja i przyszłość narodu. Znów polubiłem taksówki!
A Wy lubicie jeździć taksówkami?