PARTNER BLOGA:

Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Przewiń w dół
Gdy dosta­li­śmy zapro­sze­nie na testy nowe­go Infi­ni­ti Q50 do Bar­ce­lo­ny musie­li­śmy pod­jąć decy­zję, któ­re z nas pole­ci — nie­ste­ty dostęp­ne było tyl­ko jed­no miej­sce. Po dłu­giej wal­ce na podusz­ki, pię­ści, a potem noże, zade­cy­do­wa­li­śmy, że na wyciecz­kę wybie­rze się Leni­wiec.

Tuż po dotar­ciu do Bar­ce­lo­ny, jesz­cze na lot­ni­sku, z okna poko­ju w któ­rym odby­wał się krót­ki brie­fing, śli­ni­łem się do rzę­du rów­no usta­wio­nych “Qu Pięć­dzie­sią­tek”. Nic tyl­ko zbiec na dół i wbić się w fotel pierw­sze­go lep­sze­go… No może do dru­gie­go, bo ten oka­zał się mieć napęd na czte­ry koła i kipią­cą dokład­nie 364 konia­mi hybry­dę.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Do samo­cho­dów mie­li­śmy wsia­dać dwój­ka­mi i kie­ro­wać się pro­sto na tor, wedle wyzna­czo­nej w nawi­ga­cji tra­sy. Mi tra­fił się blo­gier, któ­ry pierw­sze co zro­bił to opu­ścił fotel do dołu na mak­sa, odchy­lił do tyłu opar­cie i nawet nie wie­dział jak pra­wi­dło­wo trzy­mać kie­row­ni­cę — poniż­sza fot­ka obra­zu­je wszyst­ko. Zgad­nie­cie jakim autem poru­sza się na co dzień? 😉

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Dosłow­nie pierw­sze poko­ny­wa­ne metry, zaraz po wyru­sze­niu z lot­ni­sko­we­go par­kin­gu, zasko­czy­ły mnie odgło­sem sil­ni­ka. A wła­ści­wie bra­kiem jakie­go­kol­wiek odgło­su sil­ni­ka. Aż trud­no było uwie­rzyć, że auto jest uru­cho­mio­ne, ale prze­cież jecha­li­śmy do przo­du, więc musia­ło być… Tak dzia­ła hybry­da, któ­ra przy niskim obcią­że­niu i niskich pręd­ko­ściach korzy­sta tyl­ko i wyłącz­nie z sil­ni­ka elek­trycz­ne­go. A ten w połą­cze­niu z dobrze wygłu­szo­ną kabi­ną spra­wiał, że poru­sza­li­śmy się w zupeł­nej ciszy — aż było sły­chać powie­ki coraz moc­niej odsła­nia­ją­ce gał­ki oczne, podzi­wia­ją­ce po raz pierw­szy uro­ki Hisz­pa­nii.

Już na pierw­szy rzut oka model Q50 zro­bił na mnie duże wra­że­nie we wnę­trzu. Zamiast kla­sycz­nej prze­sa­dy jak we wcze­śniej testo­wa­nym Infi­ni­ti M30d, tutaj pro­jek­tan­ci posta­wi­li na mini­ma­li­stycz­ną pro­sto­tę. Nie ma tu prze­sad­nej licz­by przy­ci­sków, tra­dy­cyj­ne­go zegar­ka czy nad­mia­ru ozdob­ni­ków. Jest pro­sto, schlud­nie, ale ele­ganc­ko, a zde­cy­do­wa­na więk­szość funk­cji obsłu­gi­wa­na jest za pomo­cą dwóch ekra­nów doty­ko­wych. Roz­sia­ne po bokach ekra­nów guzi­ki pozwa­la­ją szyb­ko kory­go­wać nasta­wie­nia kli­ma­ty­za­cji, bez koniecz­no­ści wcho­dze­nia w opcje kom­pu­te­ra pokła­do­we­go.

Na szczę­ście wspól­nie z Blo­go­mo­ti­ve byli­śmy zgod­ni co do tego, że nie war­to trzy­mać się usta­lo­nej przez Infi­ni­ti tra­sy w GPS’ie, posta­no­wi­li­śmy więc zba­czać z niej tyle, ile się da, poszu­ku­jąc tym samym cie­ka­wych miejsc na fot­ki. Wie­cie, takich robio­nych “z zie­mi”, na któ­re potem moż­na nało­żyć wła­sne logo i przy­ozdo­bić je mod­nym HDR’em 😉 W pierw­szej kolej­no­ści tra­fi­li­śmy do jakie­goś por­tu, gdzie na tle wody Infi­ni­ti Q50 pre­zen­to­wa­ło się napraw­dę dobrze. Agre­syw­na linia, wydat­ne prze­tło­cze­nia i spo­re wypu­kło­ści, szcze­gól­nie widocz­ne na zde­rza­kach, a tak­że podwój­ny wdech doda­ją Infi­ni­ti Q50 cha­rak­te­ru. W oko wpa­dły mi reflek­to­ry z LED’a­mi i tyl­ne reflek­to­ry, wyróż­nia­ją­ce się bru­tal­ny­mi kształ­ta­mi, co dodat­ko­wo potę­gu­je cały efekt.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Kil­ka kolej­nych kilo­me­trów i wylą­do­wa­li­śmy w win­ni­cy, par­ku­jąc dosłow­nie wśród wino­gron mają­cych prę­dzej czy póź­niej być prze­ro­bio­nych na wino. Tutaj szcze­gól­nie przy­dał się napęd na wszyst­kie czte­ry koła, któ­ry nawet w przy­pad­ku nie­za­po­wie­dzia­nej wizy­ty wła­ści­cie­la win­nicz­ki pozwa­lał na szyb­ką i sku­tecz­ną uciecz­kę 😉

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Hybry­do­we Infi­ni­ti Q50 S, zasi­la­ne sil­ni­kiem elek­trycz­nym i moto­rem ben­zy­no­wym 3,5 litra, dys­po­nu­je w sumie mocą aż 364 koni. Mimo dosyć cięż­kie­go nad­wo­zia (1750 kg), sprint do set­ki zaj­mu­je jedy­nie 5,1 sekun­dy. Uwierz­cie mi, to auto napraw­dę jest szyb­kie i zwin­ne! Przez ciszę panu­ją­cą we wnę­trzu wra­że­nie przy­śpie­sze­nia nie jest może tak sil­ne jak w naszej Świn­ce, ale gdy spoj­rzy­my na pręd­ko­ścio­mierz sta­je się jasne, że jedzie­my znacz­nie szyb­ciej, niż nam się wyda­wa­ło. Dźwięk sil­ni­ka jest miły dla ucha, szcze­gól­nie w wyż­szym zakre­sie obro­tów, ale mia­łem wra­że­nie, że lepiej sły­szal­ny z zewnątrz samo­cho­du, niż zza kie­row­ni­cy.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Po kil­ku­dzie­się­ciu kilo­me­trach i podró­ży wszę­dzie, tyl­ko nie po zapro­gra­mo­wa­nej w nawi­ga­cji tra­sie, doje­cha­li­śmy do miej­sca prze­zna­cze­nia — na Tor Parc­mo­tor Castel­lo­li, stwo­rzo­ny głów­nie z myślą o moto­cy­klach. My mie­li­śmy oka­zję pojeź­dzić na nim róż­ny­mi wer­sja­mi samo­cho­du Infi­ni­ti Q50, ale jak się oka­za­ło nie po peł­nej nit­ce toru, a jedy­nie po wyzna­czo­nych pró­bach w róż­nych czę­ściach obiek­tu. Pozwa­la­ły one spraw­dzić jed­nak dokład­nie to, co było naj­waż­niej­sze do prze­te­sto­wa­nia — pro­wa­dze­nie, przy­śpie­sze­nie oraz hamo­wa­nie.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Pierw­sza pró­ba pole­ga­ła na poko­na­niu wyzna­czo­ne­go za pomo­cą słup­ków szla­ku, skła­da­ją­ce­go się z łuków i sla­lo­mu. Do dys­po­zy­cji było Infi­ni­ti Q50 z tra­dy­cyj­nym ukła­dem kie­row­ni­czym oraz wypo­sa­żo­ne w zasto­so­wa­ny po raz pierw­szy na świe­cie sys­tem Direct Adap­ti­ve Ste­ering (DAS). Cóż to takie­go? Tech­nicz­nie nadal nie wiem, ale w efek­cie dzia­ła jak praw­dzi­wa magia. Zasto­so­wa­na elek­tro­ni­ka potra­fi prze­ka­zy­wać ruchy kie­row­ni­cy na koła o wie­le szyb­ciej, niż tra­dy­cyj­na mecha­ni­ka. Naj­le­piej dało się to odczuć zarów­no na cia­snych łukach, jak i w sla­lo­mie — zamiast głę­bo­kich skrę­tów wystar­czy­ły małe ruchy kie­row­ni­cy, aby spraw­nie prze­ci­skać się pomię­dzy kolej­no roz­sta­wio­ny­mi słup­ka­mi, mimo zacho­wa­nia dokład­nie tej samej pręd­ko­ści. Bez krzy­żo­wa­nia rąk, z poczu­ciem peł­nej kon­tro­li nad autem, dało się poko­nać sla­lom i pre­cy­zyj­nie usta­lać kie­ru­nek jaz­dy. Nie sądzi­łem, że kie­dyś to powiem, ale elek­tro­ni­ka zde­cy­do­wa­nie wygra­ła z tra­dy­cyj­ną mecha­ni­ką, mimo moich wcze­śniej­szych uprze­dzeń do tego typu roz­wią­zań.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Dru­gą pró­bą dla Infi­ni­ti Q50 na torze w Hisz­pa­nii było poko­na­nie odcin­ka toru naszpi­ko­wa­ne­go spe­cjal­nie przy­go­to­wa­ny­mi nie­rów­no­ścia­mi nawierzch­ni. I tutaj kolej­ne zdzi­wie­nie — o ile egzem­plarz z tra­dy­cyj­nym, mecha­nicz­nym ukła­dem kie­row­ni­czym bujał kie­row­ni­cą na lewo i pra­wo jak na stat­ku pod­czas sztor­mu stu­le­cia, tak w samo­cho­dzie z sys­te­mem Direct Adap­ti­ve Ste­ering auto jecha­ło pro­sto jak po sznur­ku nawet po cał­ko­wi­tym ode­rwa­niu rąk od kie­row­ni­cy. A ta przy poko­ny­wa­niu wypu­stek muld ani drgnę­ła! Kom­pu­ter zno­wu wygrał…

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Trze­cia pró­ba była tym, na co cze­ka­łem od momen­tu przy­lo­tu do Bar­ce­lo­ny — test przy­śpie­sze­nia. Prze­łą­cze­nie się w tryb Sport i jaz­da! Sto­pe­rem cza­su co praw­da nie mie­rzy­łem, ale po kil­ku pró­bach jestem skłon­ny uwie­rzyć, że Infi­ni­ti Q50 w wer­sji hybry­do­wej potra­fi sprint do set­ki ukoń­czyć w zale­d­wie 5 sekund. Ba, do kolej­nej set­ki roz­pę­dza się rów­nie żwa­wo. Czte­ro­tłocz­ko­we hamul­ce tak­że dzia­ła­ły bez zarzu­tu i pozwa­la­ły zatrzy­mać samo­chód bez obaw o wylą­do­wa­nie w ban­dzie. Cho­le­ra, czy to auto ma jakieś wady?!

Po teście Infi­ni­ti Q50 we wszyst­kich trzech pró­bach na torze przy­szedł czas na moment odpo­czyn­ku, pod­czas któ­re­go moż­na było nacie­szyć nie tyl­ko zmysł sma­ku i zapa­chu, ale rów­nież wzro­ku. Mowa tutaj bynaj­mniej nie o jedze­niu czy hostes­sach, a boli­dzie F1 same­go Vetel­la, któ­ry w Infi­ni­ti jest Dyrek­to­rem ds. Osią­gów i maczał swo­je pal­ce przy dopra­co­wy­wa­niu mode­lu Q50.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Z Toru Parc­mo­tor Castel­lo­li mie­li­śmy wyru­szyć w dro­gę do hote­lu. Blo­go jed­nak mnie wysta­wił i urwał się wcze­śniej, sam wsia­da­jąc do samo­cho­du, chcąc poba­wić się z Chri­sa Har­ri­sa nowo zaku­pio­ną kamer­ką 😉 Nie ma tego złe­go, co by na dobre nie wyszło — ja wsia­dłem z kolei do auta z samym kie­row­ni­kiem PR’u mar­ki Infi­ni­ti w Pol­sce, po czym ruszy­li­śmy krę­ty­mi gór­ski­mi ser­pen­ty­na­mi do miejsc, w któ­rych moż­na było zro­bić pięk­ne zdję­cia. No powiem szcze­rze — tak świet­ną, eks­cy­tu­ją­cą i onie­śmie­la­ją­cą pięk­ny­mi wido­ka­mi tra­są to ja jesz­cze nie jecha­łem! Cia­sne zakrę­ty, raz w lewo, raz w pra­wo, z gór­ki i pod gór­kę, napraw­dę pozwa­la­ły spraw­dzić nie tyl­ko osią­gi, ale i pro­wa­dze­nie Infi­ni­ti Q50. A to było zaiste rewe­la­cyj­ne, jak się oka­za­ło nie tyl­ko na torze pośród pachoł­ków, ale i na cywil­nej dro­dze. I w ten spo­sób dotar­li­śmy do klasz­to­ru Bene­dyk­ty­nów San­ta Maria de Mont­ser­rat.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Podzi­wia­jąc przy oka­zji nie­sa­mo­wi­te wido­ki na Kata­lo­nię z górzy­stych tere­nów gmi­ny Moni­strol de Mont­ser­rat 🙂

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Po poko­na­niu kolej­nych kil­ku­dzie­się­ciu kilo­me­trów, w tym rów­nież po auto­stra­dach pozwa­la­ją­cych spraw­dzić w prak­ty­ce dzia­ła­nie aktyw­ne­go tem­po­ma­tu i Tar­czy Bez­pie­czeń­stwa (zacho­wu­je ona bez­piecz­ną odle­głość od pojaz­dów z tyłu i przo­du), dotar­li­śmy do hote­lu w samej Bar­ce­lo­nie. Tam już tyl­ko kola­cja, drin­ki i roz­mo­wy o opi­niach, emo­cjach, doświad­cze­niach z całe­go dnia. A jako że obco­wa­li­śmy cały czas z samo­cho­dem Infi­ni­ti, to nawet woda w poko­jach była kla­sy pre­mium 😉

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Kolej­ne­go dnia śnia­da­nie ser­wo­wa­no już od godz. 7:30. No nawet we Wron­kach mnie tak wcze­śnie nie budzi­li 😉 Nie­któ­rzy nie dali rady wstać tak wcze­śnie, co ja wraz m.in. z Tom­kiem z Carsblog.pl wyko­rzy­sta­li­śmy do upo­lo­wa­nia Q50 z sil­ni­kiem die­sla i dobrze wyglą­da­ją­cym brą­zo­wym lakie­rem. W efek­cie poni­żej zoba­czy­cie zdję­cia Infi­ni­ti Q50 w Bar­ce­lo­nie, jakich na pew­no nie ma w swo­jej rela­cji Blo­go 😛 Choć­by na tle nowo­cze­śnie wyglą­da­ją­ce­go szkla­ne­go dachu…

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

… czy świą­ty­ni Sagra­da Família, któ­ra powsta­je wedle pro­jek­tu Anto­nio Gau­die­go już od prze­szło 130 lat! Mimo, iż zbu­do­wa­no zale­d­wie nie­wiel­ką część cało­ści, już teraz impo­nu­je ona swo­imi roz­mia­ra­mi i roz­ma­chem. Szcze­gól­nie za dnia, gdyż po zmro­ku i przy sztucz­nym oświe­tle­niu wyglą­da o wie­le, wie­le skrom­niej (a wła­śnie po ciem­ku oglą­da­łem ją poprzed­nie­go dnia wspól­nie z Blo­go, przy oka­zji gubiąc się w dro­dze powrot­nej i idąc na pie­cho­tę do hote­lu przez ponad dwie godzi­ny zamiast 15 minut…).

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Po szyb­kim zwie­dze­niu mia­sta, zro­bie­niu wie­lu fotek ze środ­ka skrzy­żo­wa­nia, sto­jąc pomię­dzy mkną­cy­mi samo­cho­da­mi i kil­ku uciecz­kach przed wyma­chu­ją­cy­mi ręko­ma poli­cjan­ta­mi, przy­szedł czas na ponow­ne wci­śnię­cie przy­ci­sku Start Engi­ne na desce roz­dziel­czej i roz­po­czę­ciu ostat­niej podró­ży po Bar­ce­lo­nie — w kie­run­ku lot­ni­ska, któ­re smut­nie mia­ło być dla mnie ostat­nim przy­stan­kiem wypra­wy i jed­no­cze­śnie pierw­szym kro­kiem do powro­tu do domu.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Co jesz­cze war­to powie­dzieć o Infi­ni­ti Q50? O agre­syw­nym wyglą­dzie, zna­ko­mi­tym pro­wa­dze­niu za spra­wą sys­te­mu Direct Adap­ti­ve Ste­ering czy bru­tal­nym przy­śpie­sze­niu dzię­ki napę­do­wi hybry­do­we­mu już było. Die­sel 2.2 o mocy 170 koni jest dużo spo­koj­niej­szy, ale jed­no­cze­śnie oszczęd­niej­szy w użyt­ko­wa­niu. Mimo nie­zbyt deli­kat­ne­go trak­to­wa­nia peda­łu gazu spa­la­nie nijak nie chcia­ło prze­kro­czyć 10 litrów na set­kę. Ba, pod­czas jaz­dy po mie­ście i auto­stra­dach wynio­sło ono 7,8 l/100 km. Jak na 170 koni i spo­rą masę całe­go auta to napraw­dę zna­ko­mi­ty wynik.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Ekra­ny doty­ko­we w samo­cho­dach to znak cza­sów, ale czę­sto stwier­dza się, że nie są one tak wygod­ne w obsłu­dze jak tra­dy­cyj­ne prze­łącz­ni­ki czy gał­ki. Ekra­ny są pła­skie, nie moż­na wyczuć ich kształ­tu pod pal­ca­mi, a to z kolei wymu­sza prze­su­wa­nie wzro­ku na ikon­ki przed klik­nię­ciem — coś w tym jest. Mimo to sys­tem InTo­uch w Infi­ni­ti Q50, opar­ty na dwóch ekra­nach doty­ko­wych umiesz­czo­nych jeden pod dru­gim, obsłu­gu­je się bar­dzo intu­icyj­nie i bez­pro­ble­mo­wo. Szcze­gól­nie po prze­łą­cze­niu języ­ka na pol­ski, któ­ry dostęp­ny jest fabrycz­nie w usta­wie­niach. Spra­wia on rów­nież, że komu­ni­ka­ty z nawi­ga­cji odczy­tu­je nam ponęt­ny kobie­cy głos, w ojczy­stym języ­ku — oj moż­na się przy nim roz­ma­rzyć! 😉

Ekra­ny w mode­lu Q50 bez zarzu­tu reagu­ją na dotyk, zapew­nia­ją też dobry kon­trast i nasy­ce­nie kolo­rów. Na pochwa­łę zasłu­gu­je rów­nież roz­bu­do­wa­ny sys­tem audio, podob­nie jak w Infi­ni­ti M30d stwo­rzo­ny w koope­ra­cji z fir­mą Bose. Roz­sia­nych po wnę­trzu auta 14 gło­śni­ków w połą­cze­niu ze zna­ko­mi­cie wyci­szo­ną kabi­ną pozwa­la­ją poczuć się jak w sali kon­cer­to­wej.

Wart uwa­gi jest fakt, że Infi­ni­ti Q50 roz­po­zna­je indy­wi­du­al­ny klu­czyk każ­de­go z kie­row­ców, posia­da­ją­ce­go zapi­sa­ne w sobie usta­wie­nia całej elek­tro­ni­ki, któ­rej w tym aucie nie bra­ku­je. Jeże­li zatem z jed­ne­go egzem­pla­rza samo­cho­du korzy­stać będzie cała rodzi­na, wsia­da­jąc do nie­go auto­ma­tycz­nie zosta­nie usta­wio­na pozy­cja fote­la, lista ulu­bio­nych sta­cji radio­wych czy usta­wie­nia kli­ma­ty­za­cji, sil­ni­ka i siły reago­wa­nia ukła­du kie­row­ni­cze­go. Całość zin­te­gro­wa­na jest rów­nież ze smart­fo­nem, w któ­rym może­my doko­nać syn­chro­ni­za­cji np. wszyst­kich zapi­sów z kalen­da­rza.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Czy Infi­ni­ti Q50 ma jakieś wady? W przy­pad­ku takich aut zazwy­czaj jest to cena. Cen­nik dla tego mode­lu otwie­ra jed­nak już kwo­ta 144 493 zł brut­to, za któ­rą dosta­nie­my auto z sil­ni­kiem die­sla i manu­al­ną skrzy­nią bie­gów. Tym samym jest to naj­bar­dziej przy­stęp­na pozy­cja w całej ofer­cie mar­ki! Na dru­gim krań­cu znaj­du­je się model Q50S z napę­dem hybry­do­wym, napę­dem na czte­ry koła i sied­mio­bie­go­wym auto­ma­tem, wyce­nio­ny na 226 336 zł. Nie­ste­ty nie­co będzie trze­ba dopła­cić za dodat­ki — audio Bose to dodat­ko­we 13 tysię­cy, Pakiet Tar­cza Bez­pie­czeń­stwa kolej­ne 10 tysię­cy, a Sys­tem nawi­ga­cji Infi­ni­ti ponad 9 tysię­cy. Jaki pro­du­cent nie ofe­ru­je jed­nak opcji dodat­ko­wych w cen­ni­ku poza ceną bazo­wą same­go pojaz­du?

Prze­cho­dząc jed­nak do wad testo­wa­ne­go Infi­ni­ti Q50… aż trud­no się ich doszu­kać. Auto dobrze przy­śpie­sza, świet­nie skrę­ca, dobrze hamu­je, jest kom­for­to­we, dobrze wypo­sa­żo­ne, a do jako­ści wykoń­cze­nia trud­no się przy­cze­pić. Serio.

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Przy oka­zji — w Bar­ce­lo­nie nie wypa­trzy­łem zbyt wie­lu faj­nych samo­cho­dów. Same nowe, bez­pł­cio­we i ano­ni­mo­we fury nie­wzbu­dza­ją­ce emo­cji. Dopie­ro dru­gie­go dnia, w dro­dze na lot­ni­sko, zauwa­ży­łem coś war­te­go uwa­gi — Toyo­tę Suprę czwar­tej gene­ra­cji! 😀

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

Oko­li­ce Bar­ce­lo­ny to ide­al­ne miej­sce dla kie­row­ców — są tu zarów­no sze­ro­kie auto­stra­dy, jak i wąskie oraz krę­te gór­skie ser­pen­ty­ny. Samo mia­sto to już nie­co trud­niej­szy teren do poru­sza­nia się samo­cho­dem, głów­nie ze wzglę­du na gro­te­sko­wo wąskie pasy ruchu na jezd­niach i prze­ci­ska­ją­cych się maso­wo pomię­dzy auta­mi posia­da­czy sku­te­rów. Mimo to już tęsk­nię i nie mogę docze­kać się kie­dy tam wró­cę! 😉

RELACJA: Testy Infiniti Q50 w Barcelonie

↓ Lajk do dechy! ↓

  • 62
  •  
  •