Poznań Motor Show to impreza nieprzewidywalna. Pamiętam, jak pojechałem tam po raz pierwszy w 1994 roku, nastawiony bardzo pozytywnie po komentarzach na temat imprezy 1993 (mogę odrobinę cyganić co do lat, ale nie to jest najważniejsze). Okazało się, że przyjechałem rok za późno. W kolejnych latach sytuacja się powtarzała. Raz było super i „tłusto”, a raz była bieda i 4 wystawców na krzyż. W tym roku czuję się usatysfakcjonowany. Co więcej zabrakło mi czasu na obejrzenie wszystkiego. To chyba dobrze świadczy o imprezie?
W tym roku wszystko zapowiadało się doskonale. Wyruszyłem z Warszawy z pozytywnym nastawieniem. Dojazd zajął mi 3h15m i pojawiłem się przed bramą wypoczęty i gotowy do działania. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale samo załatwienie formalności i przekroczenie progu targów zajęło mi prawie godzinę. Ale tak to jest, jeśli tak duża impreza odbywa się w centrum miasta. Skupmy się jednak na tym, co najważniejsze. Co było w środku?!
Oczywiście auta, ale też motocykle, kampery, przyczepy kempingowe, pojazdy zabytkowe, samolot, motoszybowiec, śmigłowiec, wystawcy narzędzi i urządzeń warsztatowych. Była też jedna hala, w której byli wystawcy z Chin. Znak czasów. Można też powiedzieć, że impreza odbywała się pod dyktando grupy VW. Nikogo nie powinno to dziwić. Po pierwsze grupa VW święci triumfy na całym świecie i „krzywa im rośnie”, a po drugie Poznań to miasto Volkswagena i ŠKODY. Niestety nie udało mi się odwiedzić wszystkich stoisk. Po prostu nie starczyło mi dnia i sił na dokładne zapoznanie się z ofertą wystawców. Jaki z tego wniosek? Jak tylko skończycie czytać ten tekst, pakujcie się w samochód, pociąg, samolot lub inny dowolny środek transportu i jedźcie do Poznania! Każdy znajdzie coś interesującego dla siebie.
Od czego zacząć? Myślę, że od toru ŠKODY, po którym instruktorzy Szkoły Auto wożą zwiedzających nowymi ŠKODAMI Yeti. Taka przejażdżka może zrobić naprawdę spore wrażenie na osobach, które nigdy nie jeździły poza utwardzonymi drogami.
Po takich emocjach polecam halę, w której rozsiadła się wspomniana wcześniej grupa VW. W środku do dyspozycji mamy stoiska VW, ŠKODY, Audi, Seata, Porsche i kilka niespodzianek. Jedną jest VW Golf przygotowany do VW Golf Castrol Cup oklejony w nowe barwy Castrol EDGE Titanium FST.
Wokół niego przechadzają się cztery zgrabne hostessy, również w barwach Castrola, oferujące zwiedzającym napój energetyczny w puszkach stylizowanych na pojemniki z olejem.
Dalej stoisko Ducati, które jest teraz własnością Audi. Można na nim przysiąść się między innymi do nowego Monstera 1200 i do niezbyt już nowego, ale wciąż robiącego duże wrażenie Diavela. Poza tym są oczywiście nowości lub auta koncepcyjne. Na stoisku Skody stoi Fabia S2000 cabrio i Superb Outdoor.
Porsche chwali się Macanem a Seat Leonem w wersji wyścigowej. Najciekawszym według mnie autem jest VW XL1.
Jeśli jesteście fanami oldtimerów to znajdziecie coś dla siebie. Bardzo dużo ciekawych eksponatów stoi w osobnej hali. Co ciekawe, są tam wystawione zarówno pojazdy po renowacji jak i te, które na nią oczekują. Jest też kilka aut w trakcie odbudowy. Moją uwagę przykuła Dekawka, oczywiście wykonana z drewna. Osobna hala została przygotowana dla miłośników motocykli. Stoją w niej przepiękne customy, Vespy i motocykle BMW.
Motocykle można znaleźć też w innej hali na stoisku dealera Hondy, firmy Karlik. Stoi tu CB1100 w najnowszym wcieleniu i VFR800. W tym samym miejscu możemy podziwiać bardzo duże stoisko Mercedesa, sąsiadujące z Rolls Royce’m. Nie będę sprzedawał Wam wszystkich informacji, ale dodam tylko, że na Targach jest kilka Lambo.
Jeśli jeszcze nie przekonałem Was do odwiedzenia jednych z najlepszych w ostatnich latach targów motoryzacyjnych w Poznaniu, to zwrócę uwagę na piękne hostessy na każdym ze stoisk. Trzeba przyznać, że polskie dziewczyny są najładniejsze na świecie i piszę to mając w pamięci niedawną wizytę na targach w Genewie, o której napiszę wkrótce.