Czytając komentarze pod wpisami Castrol na Facebooku widzę, że nie maleje grupa pasjonatów motoryzacji, która z tęsknotą wzdycha za starymi, podobno pancernymi, konstrukcjami. Silnik ma być wolnossący, skrzynia manualna i zero elektroniki.
Skłamałbym gdybym powiedział, że nie lubię takich aut, ale jednak elektroniczne wspomagacze ułatwiają eksploatację. Dbają o nasze bezpieczeństwo i komfort podróżowania. Przeciwnikom elektroniki w autach mogę zwrócić uwagę na fakt, że wszystkie samoloty pasażerskie są nafaszerowane elektroniką po brzegi. Wyobrażacie sobie w dzisiejszych czasach lot przez Atlantyk bez użycia autopilota? Ja nie. Piloci tym bardziej. Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest nauka korzystania z dobrodziejstw nowoczesnych rozwiązań.
Stwierdziłem, że przetestuję raz jeszcze ich działanie, skupiając się na tym jak bardzo mogą mi przeszkadzać. Poza tym, wpadłem na jeszcze jeden pomysł, ale o tym za chwilę. Do testu wykorzystałem auto wyposażone praktycznie we wszystkie nowoczesne systemy i rozwiązania techniczne. Volvo S60 T6.
Napędza je silnik o pojemności dwóch litrów z turbosprężarką, generujący 305KM. Skrzynia biegów? Oczywiście automatyczna. Elektronika na pokładzie? Pomijając systemy wykorzystujące ABS, czyli ESP, ASR i wszystkie inne wspomagacze ruszania i hamowania, Volvo S60 wyposażone jest jeszcze w aktywny tempomat, system informujący o aucie, znajdującym się w martwym polu i system ostrzegający o opuszczeniu pasa ruchu.
Trzeba przyznać, że S60 T6 z pakietem R Design prezentuje się atrakcyjnie. Wygodne fotele z dobrym trzymaniem bocznym. Ergonomia doprowadzona do perfekcji, przyzwoitej wielkości bagażnik. Potrzebujesz dynamicznego sedana, mogącego przewieźć wygodnie cztery osoby? Takie Volvo może być odpowiedzią na twoje potrzeby.
Ale jak to jeździ? Oszczędnie. Jeśli nie operujesz zbyt nerwowo gazem, może spalić w mieście około 8l/100km. Na trasie można zejść niżej. Oczywiście można podróżować bardzo dynamicznie. Wyprzedzanie nie jest problemem. Myślisz „wyprzedzam”, a samochód to wykonuje. Silnik doskonale współgra z automatyczną skrzynią biegów i zawieszeniem. Jeśli nie wiesz, czym jedziesz, jesteś w stanie uwierzyć, że to wersja AWD, czyli z napędem na cztery koła. Nie miałem okazji jeździć po śliskiej nawierzchni, ale na suchym trakcja była idealna.
No, ale jak sprawdziła się elektronika? Bez zastrzeżeń. Aktywny tempomat jest genialny. Moim zdaniem przyda się również w mieście. Wciskasz guzik i nie martwisz się niczym. Oczywiście nie można iść spać 😉 i trzeba, mimo wszystko kontrolować sytuację na drodze. Cały układ jest na tyle sprytny, że nawet pokazuje ci z jaką prędkością porusza się auto, do którego się zbliżasz. System ostrzegający o aucie w martwym polu jest bardzo pomocny. Chcesz zmienić pas i zanim wykonasz jakiś manewr, już lampka przy lusterku ostrzega, że ktoś jest obok.
System ostrzegający o opuszczeniu pasa ruchu wzbudził moje wątpliwości. Moim zdaniem, jeśli nie towarzyszy mu układ utrzymujący auto na pasie… może go nie być. Ale jeśli grzebiesz podczas jazdy w nawigacji lub zamyśliłeś się, to drżenie kierownicy przywołuje cię do porządku.
Z całą pewnością żaden z tych układów nie odbiera kontroli nad autem. Wręcz przeciwnie. Jesteś spokojniejszy, bo wiesz, że komputer czuwa. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że niebezpiecznie może być, jeśli te układy ulegną awarii. Czy na pewno? Po prostu auto stanie się bardziej analogowe. Czyli takie, jakie lubią „prawdziwi” kierowcy.
Volvo wprowadziło na polski rynek jeszcze jedno rozwiązanie. On Call. Ponieważ jest to nowy system, to o wyjaśnienie zasad jego działania i możliwości, poprosiłem Stanisława Dojsa z Volvo Polska.
Volvo on Call to system występujący w autach Volvo od wielu lat, początkowo jedynie jako urządzenie powiadamiające służby ratownicze o wypadku. Dziś to rewolucyjny system pozwalający także na sprawdzenie poziomu paliwa, zdalne uruchomienie silnika lub zablokowanie samochodu za pomocą aplikacji w telefonie – to tylko niektóre z jego funkcji towarzyszących tej podstawowej – wzywaniu ratunku w razie wypadku.
“Nowe rozwiązanie można docenić również w przypadku próby kradzieży pojazdu. Jeśli ktoś będzie próbował włamać się do auta, centrum Volvo On Call otrzyma automatycznie powiadomienie. Operator zadzwoni wówczas na zainstalowany w samochodzie telefon i w sytuacji, gdy wykryje, iż w pojeździe znajduje się nieupoważniona osoba, od razu powiadomi o tym policję. Jeśli nikt nie odbierze, operator wykona telefon do właściciela samochodu i poinformuje go o włamaniu. Skradziony samochód będzie śledzony za pośrednictwem satelity. Umożliwione zostanie również jego zdalne unieruchomienie. Volvo idzie w sukurs również zapominalskim, którzy nie mogą odnaleźć swojego kluczyka do auta. Wystarczy zadzwonić do operatora, podać numer PIN, a pojazd zostanie zdalnie otwarty.
Dla wielu istotnym może okazać się fakt, że Volvo On Call ułatwia także odnalezienie samochodu pozostawionego na zatłoczonym parkingu, ponieważ właściciel cały czas widzi na ekranie mapę z lokalizacją pojazdu. Na telefonie można także obejrzeć trasę ostatnio odbytych podróży, sprawdzić średnie zużycie paliwa samochodu, aktualny poziom paliwa, zasięg auta, obecny przebieg, temperaturę zewnętrzną i wiele innych parametrów.
Aplikację mobilną Volvo On Call można pobrać bezpłatnie na systemy iOS, Android i Windows Phone. Aplikacja współpracuje z samochodami, w których dokupiona została opcja Volvo On Call. Przez pierwsze 3 lata korzystanie z usługi jest całkowicie bezpłatne.”
Nieźle, prawda? 😉
Wspomniałem na wstępie o jeszcze jednym pomyśle jaki wpadł mi do głowy. Otóż, co by było, gdyby komputer sterujący pracą auta, mógł kontrolować w czasie rzeczywistym stan płynów ustrojowych w pojeździe? W tej chwili mamy do dyspozycji elektryczny pomiar poziomu oleju i monitorowanie warunków pracy silnika, które wpływa na możliwy do osiągniecia przebieg między przeglądami w trybie Long Life.
A co by było, gdyby elektronika badała stan płynu chłodzącego, hamulcowego, oleju w skrzyni biegów, oleju w dyfrze, lub skrzyni rozdzielczej? Czy to znacząco wpłynęłoby na bezawaryjność i długość eksploatacji naszych aut? O to zapytałem naszego kolejnego eksperta – Pawła Mastareka z Castrol Polska:
Z całą pewnością jakiekolwiek monitorowanie parametrów płynów eksploatacyjnych wpływa na podwyższenie bezpieczeństwa i finalnie przyczynia się do przedłużenia żywotności pojazdu. Jeśli monitorowane byłyby kluczowe parametry olejów lub płynów, wpłynęłoby na wybranie najlepszego momentu wymiany tego płynu. To spowodowałoby zużywanie optymalnej ilości płynów eksploatacyjnych oraz przedłużenie żywotności pojazdu, dzięki najlepszym parametrom ochronnym.
Istnieje wiele parametrów, które można monitorować: temperatura wrzenia lub zawartość wody w płynie hamulcowym, zasadowość oleju, lepkość i zawartość zanieczyszczeń w oleju silnikowym, zawartość zanieczyszczeń i ubytki lepkości w oleju przekładniowym, itp.
Największym problemem jest koszt monitorowania tych parametrów. Obecnie mamy możliwość precyzyjnego określenia jakości oleju i płynów eksploatacyjnych jedynie podczas badań laboratoryjnych, gdzie używa się skomplikowanych metod oznaczania tych parametrów. Ich koszt zazwyczaj jest wysoki i można przyjąć, że koszt oznaczenia podstawowych parametrów dla jednej próbki waha się w okolicy 1000–1800zł. Wpływ na wysoki koszt ma stopień skomplikowania aparatury pomiarowej i konieczność stosowania precyzyjnych procedur badania.
Jeśli chcielibyśmy zaadoptować system monitorujący stan płynów eksploatacyjnych pracujących w aucie, prawdopodobnie koszt auta by się podwoił lub potroił. Średnie okresy eksploatacji środków smarnych bazują obecnie na przeszło 100 letnim doświadczeniu motoryzacji i pracach badawczych w centrach technologicznych, gdzie dobierane są takie okresy wymiany, które zagwarantują optymalne warunki pracy wszystkim mechanizmom.
Jak widzicie, elektronika to nie zło wcielone. Moim zdaniem jej obecność jest jak najbardziej pożądana. Podobnego zdania są kierowcy wyścigowi, rajdowi i inni startujący w wielu dyscyplinach motorsportu. Niedawno miałem okazję porozmawiać z Rickardem Rydellem, kierowcą wyścigowym, który w latach 90tych startował w wyścigach serii BTCC samochodem Volvo 850 w wersji kombi. Zapytałem go, jak ocenia wszystkie elektroniczne wspomagacze w nowoczesnych autach.
Stwierdził, że w autach cywilnych, każdy system pozwalający podnieść bezpieczeństwo ma uzasadnienie i jest w 100% przez niego popierany. Jeśli jeszcze dodam, że uważa downsizing za słuszny kierunek rozwoju silników, to możecie zwątpić w jego poczytalność. Tak jednak jest i większość kierowców wyczynowych ma podobne zdanie. Nie da się uniknąć nieuniknionego. W aucie eksploatowanym dzień w dzień, chciałbym mieć wszystkie możliwe systemy elektroniczne. Gdybym jednak mógł kupić jakieś auto, tylko dla przyjemności to byłoby to coś w 100% analogowego ☺
↓ Lajk do dechy! ↓
61